Poniedziałek. Godzina piąta rano. Dźwięk natrętnego budzika obudziła szatyna. Jęknął cicho i szukając telefonu strącił kilka rzeczy z małej, nocnej szafki. Wymacał niewielkie urządzenie i przycisnął czerwony przycisk. Przejechał dłońmi po twarzy. Kolejny tydzień pracy... Ale i... Kolejny dzień, kiedy spotka młodą brunetkę o cudownym, zielonym spojrzeniu. Cały weekend myślał o niej i o wyścigach, co tam się zdarzyło. Na końcu go pocałowała... I uciekła. Wszystko zaczęło mu się mieszać w głowie. Ma żonę, a to, co zrobiła dziewczyna... Podobało mu się to. Jej słodkie malinowe usta... Takie delikatne i ponętne.... Poncho ogarnij się! Spojrzał na ciemnowłosą, która spała obok niego. Dziwne, ale miał jej coraz bardziej dosyć. Denerwowała go... To jej słodkie zachowanie... Kochanie to, kochanie tamto... A Lucy? Młoda złośnica... Pewna siebie, czasem zbyt pewna. Aż chcę się okiełznać jej charakterek i ją samą. Zaśmiał się cicho i wyszedł z łóżka. Otworzył ostrożnie drzwi, aby nie obudzić Isabeli i poczłapał do łazienki. Rozebrał się do naga i wszedł do kabiny prysznicowej, odkręcając ciepłą wodę, której strumienie zaczęły spływać po jego umięśnionym ciele. Szybki prysznic. Raz ciepła woda, a raz zimna dla orzeźwienia i przebudzenia. Chwycił brązowy ręcznik z wieszaka i wytarł nim starannie swoje ciało. Założył spodnie od garnituru i fioletową koszulę. Zawsze chodził elegancko ubrany do firmy. Po części taką miał pracę, która wymagała tego. Właściciel firmy, która projektuje domy i ich wnętrza. Jedna z dwóch najlepszych firm w mieście. Po za tym... Jakiś szacunek innym biznesmenom, czy nawet samym klientom się należy. Trochę perfum i był gotowy. Wyszedł z łazienki i skierował swoje kroki do kuchni, gdzie od razu jak tylko się tam znalazł, włączył ekspres do kawy. Codziennie rano ją pił. Stało się to po części jego małą tradycją i uzależnieniem. Chwycił rączkę od lodówki i ją otworzył, przelatując wzrokiem od góry do dołu w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Niby półki były pełne, ale większość zajmowały niskokaloryczne jogurty Isabeli. Bez cukru... Jak można to jeść? To jest ohydne i bez smaku. Jego oczy spoczęły na małym kawałku kiełbasy, która jakimś cudem znalazła się wokół zdrowej żywności. Najeść to się tym małym kawałeczkiem nie naje, ale zawsze to już coś. Najwyżej kupi po drodze jakiegoś kebaba lub coś innego do zjedzenia na szybko. Skonsumował swoje śniadanie i wypił mocną kawę. Chwycił czarną teczkę, kluczyki od samochodu i wyszedł z domu, kierując się do garażu, gdzie czekało już na niego srebrne BMW. - Cześć kolego. - Uśmiechnął się i wsiadł do niego chwytając za kierownicę, gdy już przekręcił kluczyki w stacyjce. Włączył bieg i ruszył. Po około 20 minutach jazdy, był pod domem Lucy, która stała już pod drzwiami, czekając na niego. Kiedy tylko zobaczyła go, uśmiechnęła się szeroko i wsiadła do samochodu, zajmując miejsce pasażera z przodu. - Cześć.
- Cześć przystojniaku. - Po jej przywitaniu Nath się zdziwił, ale nie zamierzał tego komentować. Brunetka miała dobry humor od czasu wyścigów, a raczej po ich zakończeniu, kiedy to wysiadła z tego samego auta w którym siedzi teraz. Długi czas w jej myślach, przez calutki weekend pojawiał się on i jego zielone oczy. Szatyn uśmiechnął się do dziewczyny i ruszył w stronę jej szkoły. Droga do niej minęła im na rozmowie o weekendzie. Trochę narzekania na rodziców i nudę... Dojechali.
- To o której mam po ciebie przyjechać? - Nathan spojrzał na dziewczynę, uśmiechając się do niej.
- O 15.
- Będę czekał. No idź już, bo się spóźnisz na lekcje.
- Okej. To do zobaczenia. - Brunetka ukazała rządek białych zębów, po czym złożyła krótki pocałunek na jego ustach. Chciała uciec, ale Nathan złapał ją mocno za rękę i przyciągnął do siebie. Spojrzał w jej oczy. Była blisko... Trochę za blisko... Ich twarze dzieliły milimetry... Ogarnęła go fala gorąca. Patrzył w jej oczy, a ukradkiem na jej czerwoniutkie usta.
- Nie rób tego więcej... - Wyszeptał, nadal patrząc w otchłań jej oczu. Był jak zahipnotyzowany.
- Ale czego...? O co ci chodzi? - Lucy udawała, że nie rozumie o co mu chodzi. Uwielbiała się z nim sprzeczać i go denerwować. Tak jak i wszystkich wokół siebie.
- Tego. - Powiedział cicho, ale stanowczo i wpił się w jej usta. Zaskoczona dziewczyna nie wiedziała co zrobić, lecz po chwili zaczęła go odwzajemniać. Tym razem to on, sam ją pocałował. Do tego jeszcze powiedział, ze ona ma tego nie robić, a sam ją całuję... Nie wiedziała czy to jego gra, ale w tej chwili ją to nie obchodziło. Liczyli się oni i ich pocałunek. Głęboki, namiętny... Po chwili oderwał się od niej. - Idź już. Widzimy się później. - Powiedział patrząc przed siebie. Nawet na nią nie spojrzał. Dziewczyna posłusznie upuściła jego auto i skierowała się do dużego budynku. Kiedy tylko upuściła samochód, Nath oparł głowę o kierownicę. - Co ja robię?! - Jęknął i uderzył czołem ponownie o kierownicę.
Idioto! Kur*wa! Masz żonę, a odpierdalasz takie rzeczy?! Ona ma osiemnaście lat! Po pierwsze jest dla ciebie za młoda... Dzieli was 8 lat! OSIEM LAT! Po drugie masz żonę! Przecież ją kochasz! Kocham? Nathan! Dobra... Kocham... Ale ona mnie zaczyna denerwować! Słodka idiotka... Okej, nie powinienem tak o niej myśleć. Ale co ja do cholery poradzę na to, że takie myśli mi przychodzą do głowy?! Przez kilka dni się wszystko zaczęło zmieniać! Nie rozumiem tego! Tak po prostu, wszystko odwraca się o 180 stopni?! To jest w ogóle możliwe, żeby w tak szybkim czasie... Ktoś odmienił czyjeś życie?! Nie Nath! Ty już nie ogarniasz co się wokół ciebie dzieje! Dajesz się tej dziewczynie omotać! Koniec z tym! Za kilka dni kończy się umowa... Każdy idzie w swoją stronę, a ty zapominasz o niej i o tym co się stało!
Odjechał z piskiem opon, kierując się w stronę swojej firmy. Dojechał na miejsce i szybkim krokiem, nie zwracając uwagi na wołania sekretarki czy innych, poszedł do swojego gabinetu. Wszedł do niego i trzasnął drzwiami. Zdjął marynarkę i rozsiadł się wygodnie na fotelu. Po chwili oparł łokcie na biurku i ukrył twarz w dłoniach. Usłyszał pukanie do drzwi. - Nie ma mnie dla nikogo! - Wrzasnął. Jednak osoba stojąca za drzwiami nic sobie z tego nie zrobiła i weszła do środka.
- Dla mnie i tak musisz znaleźć czas. - Na fotelu, na przeciw Natha usiadł Jay, krzyżując ręce na klatce piersiowej. - Co ci jest? Osa cię użądliła czy może to Isabela cię ugryzła? Przyszedłeś i od razu rozrzucasz wszystkich po kątach.
- Stary sorry, ale nie mam ochoty na rozmowy.
- Dlaczego? Może właśnie lepiej powiedzieć co cię gryzie.
- Lucy... Wiesz co ja odwaliłem? Pocałowała mnie, gdy odwiozłem ją do szkoły. Chciała uciec, a ja ją zatrzymałem i... Pocałowałem ją! Rozumiesz?! Ja nie wiem co się dzieję... Wszystko się... Wali?
- No stary... Ja bym nie powiedział, że się wali. Może ty znowu się... Zakochałeś?
- Jay o czym ty do cholery mówisz?! Mam żonę! - Podniósł na niego głos i walnął ręką w biurko, co spowodowało, że syknął z bólu.
- To że masz żonę, nie oznacza, że nie możesz się zakochać po raz kolejny. Z resztą wiesz jakie mam zdanie o Isabeli. Nie powinieneś się z nią brać ślubu. Po za tym ta cała Lucy to niezła dupa jest, w przenośnym i dosłownym znaczeniu. Po za tym jest młoda. Miałbyś szansę przeżyć swoją młodość po raz kolejny.
- Jay zrozum, że ja mam żonę, którą bardzo kocham...
- Jasne, tak ją kochasz, że całujesz się po raz kolejny z tą dziewczyną. Mnie możesz oszukać, ale siebie... Nie. Ona ci się podoba. To widać... - Wszedł mu w słowo. Miał rację. Z resztą zawsze był przeciwny związkowi szatyna i Isabeli. Nie pasowali do siebie, ale uszanował decyzję przyjaciela. Jednak teraz kiedy pojawiła się Lucy, miał wrażenie, że wszystko się zmieni...
- Jay może lepiej idź pracować, a nie się opierdalasz i wtrącasz się do mojego życia. Zajmij się swoim.
- O widzisz... Zawsze tak reagujesz, kiedy mówię prawdę. Nigdy się do tego nie chcesz przyznać, ale ja cię Nath za dobrze znam... Przyjaźnimy się od małego i wiem kiedy kłamiesz.
- Jay wypierdalaj do siebie do pracy! - Wrzasnął szatyn. Przyjaciel zawsze takim zachowaniem wytrącał go z równowagi. Wiedział, że ma rację, a nie potrafił się do tego przyznać. Byłoby mu wstyd za to.
- Zobaczysz... Niedługo sam się przekonasz, że miałem rację. Za dobrze cię znam Nathan... - McGuiness wyszedł z gabinetu swojego kolegi. Zawsze, od kiedy się znają doradzał mu i mówił jak coś było nie tak. Tak samo kiedy Sykes do czegoś nie chciał się przyznać wychodziło na to, że Jay miał rację ze swoimi teoriami i przewidywaniami. Czy tym razem tak będzie...? Może niedługo się przekona...
Tylko zdążyła wejść na teren szkoły, a dopadła ją blondwłosa. Widziała jak Lucy całuję się z Nathanem w samochodzie. Jak to zawsze bywa Kelsey chciała wszystko wiedzieć i to ze szczegółami. Tak już miała... - Lucy! Możesz mi powiedzieć co to było??? Po raz kolejny widzę jak całujesz się z tym... Jak on tam ma?
- Nathan.
- No właśnie z tym Nathanem. Mogę wiedzieć co to miało być? Przecież mówiłaś, że jest starszy i to o wiele starszy.
- Kelsey... - Brunetka przystanęła stając na przeciw swojej przyjaciółki. - Co z tego że jest starszy? To niczemu nie przeszkadza. Starszy, ale za to jaki przystojny... A jak całuję... Mówię ci... Odlatujesz.
- Lucy... A może ty lecisz na jego majątek... W końcu auto to ma wypasione... To i pewnie dom ma niezły i wysoki stan konta.
- Przecież mnie znasz... I jak możesz tak mówić? Nigdy bym nie poleciała na kasę. Nie jestem Mirandą z trzeciej C, która wskakuję do łóżka chłopakom, którzy mają bogatych rodziców.
- Dobra, przepraszam... Nie powinnam tak mówić. Palnęłam bez zastanowienia. Ale... Lucy! Mówiłaś przecież, że on ma żonę!
- Blooooondi! Zamknij się do cholery... - Dziewczyna zakryła blondwłosej buzię swoją dłonią. Nie chciała, żeby zaraz cała szkoła wiedziała, że ta niby spotyka się z jakimś żonatym mężczyzną. Co prawda nie spotykała się, ale po ich rozmowie zaraz ktoś by mógł tak pomyśleć, a to nie byłoby dobre dla niej i jej opinii. A co dopiero gdyby doszło to do jakiegoś nauczyciela... Miała by przechlapane. Zaraz by o tym wiedzieli rodzice, a ona miałaby kolejny szlaban na tydzień. Zero wychodzenia z domu. Oczywiście zawsze można ominąć zakaz jakimś podchwytliwym sposobem, ale lepiej nie denerwować starych. - Nie wrzeszcz tak. Chcesz żeby wszyscy o tym wiedzieli?
- O czym? - Po chwili obok niej zjawił się nie kto inny jak Tom. Zawsze kręcił się obok niej. Dziewczyna miała tego dosyć. Nachodzenia, nękania... Chciała, żeby chłopak odwalił się od niej raz na zawsze i znalazł sobie inny obiekt do czarowania i wykorzystywania.
- A co cię to obchodzi matole? Zajmij się swoimi sprawami... - Lucy cofnęła swoją rękę z ust Kelsey. Spojrzała na nią porozumiewawczo. Blondwłosa od razu wiedziała o co jej chodzi.
- Właśnie się zajmuję, bo ty nimi jesteś.
- Jakie to słodkie... Aż rzygać mi się chcę! - Przystawiła palec do brzucha chłopaka i zaczęła nim wiercić. - Posłuchaj mnie teraz uważnie. Bo dwa razy nie będę powtarzać. Mam już cie głęboko w dupie... I nie zamierzam do ciebie wrócić choćby mi dawali miliony! I proszę cię nie psuj mi humoru! A teraz żegnam, ale idę na matmę i nie zamierzam się spóźnić tak jak ty. I zejdź mi z oczu. - Przesunęła Toma na bok i tak po prostu odeszła razem z Kelsey. Zaskoczony jej zachowaniem chłopak, patrzył na nią jak odchodzi. Jeszcze nigdy się tak nie zachowała w stosunku do niego... Nigdy nie była taka... Ostra i pewna siebie. Jego myśli zaczęły krążyć wokół niej i co mogło ją tak zmienić.
Co ją tak zmieniło?! Zawsze była mi uległa i na wszystko się zgadzała... A od jakiegoś czasu, mnie poniża i ośmiesza w oczach innych... Może dobrze by było to sprawdzić? Co ją tak zmieniło... Ale tak, żeby się o tym nie dowiedziała... Może znalazła sobie jakiegoś chłoptasia? Jak tak, to koleś długo nie pożyję! Odechcę się mu podrywania mojej dziewczyny! Ona jest tylko moja i zawsze nią będzie! Zawsze!
No to dowaliłaś sam ją pocałował O.o jestem w szoku
OdpowiedzUsuńTego się nie spodziewałam
No to dawaj mi do NEXTA :D
:* :*
Wciągające. :) Czekam na następny i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńWpadnij też do mnie : http://lie-to-me-thewanted.blogspot.com/
No weź... Dawaj nexta..!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie rozdziały..!
Są świetne..!
Na serio, nie kłamie.. :D
Piszesz.. Ja pierdziele..
Zajebiście piszesz..!! Albo i lepiej..
Ale nie ma innego słowa w moim słowniku..!!
Czekam z niecierpliwością na nexta..!!
Weny..!! :D