wtorek, 31 grudnia 2013


            Kilka dni w słonecznej Hiszpanii. Opalanie, wycieczki, kluby i dużo odpoczynku. Brunetka przez cały czas od ostatniego, nocnego spotkania z panem Sykesem, chciała mu dopiec albo zbłaźnić. Nawet próbowała wmówić pani Sanchez, że opiekun ją molestował. Dyrektorka miała z nim porozmawiać, ale większych skutków to nie przyniosło, przez co dziewczyna była niezadowolona i nie wiedziała co może jeszcze zrobić. Za to mężczyzna za jej oskarżenie chciał jeszcze bardziej ją pomęczyć i specjalnie, gdy dziewczyna chciała się wyspać po wypadzie do klubu, z którego wracała około godziny czwartej, budził ją o 7 lub 6, aby robiła innym pobudkę. Bawiła go zdenerwowana mina dziewczyny oraz wzrok, który gdyby tylko umiał zabijać to Nath już dawno byłby martwy. Ostatni wieczór ich wyjazdu. Trzeba było go spędzić intensywnie i tak, aby niczego nie żałować. Lucy z przyjaciółką wybrały się do baru na drinka. Dwa 'Sex on the beach' i rozmowa. Ostatnia noc w Barcelonie i brunetka nie zamierzała spędzić jej w łóżku śpiąc. Miała trochę inne plany. Jedyna szansa, żeby zbliżyć się do Sykesa. Miała plan, ale Blondi musiała jej w tym pomóc. Obgadały wszystko sącząc drinki, po czym wróciły do hotelu, aby się spakować. Luss dobrze wiedziała, że Tom przyjdzie do nich w nocy, miała takie przeczucie. Za dobrze go znała i wiedziała, że chłopak nie odpuści. Brunetka po raz kolejny wytłumaczyła Blondi co ma robić, kiedy opiekunowie będą sprawdzać czy są w pokoju, po czym wzięła torbę i po cichu, sprawdzając czy nie ma nikogo na korytarzu, wyszła z pokoju. Przebiegła szybko korytarz i zjechała windą do recepcji. Facet od kluczyków i rezerwacji był zajęty rozmową z nowym gościem hotelu, więc dziewczyna spokojnie mogła wyjść z hotelu, nie zostając zauważona. W tym czasie blondynka przygotowała jej łóżko, kładąc na nie trochę zwiniętych w kłębek ubrań i przykrywając je kołdrą tak, że wyglądało to jakby ktoś na nim spał. Wykąpała się i leżąc na swoim posłaniu, zaczęła czytać książkę. Usłyszała głośne pukanie. Wyskoczyła spod kołdry i otworzyła drzwi od pokoju, wychylając głowę.
- Śpicie? - Brunet spojrzał na dziewczynę uśmiechając się. Obchód po pokojach. Trzeba sprawdzić czy młodzi ludzie spakowani i czy są już w łóżkach. I tak dostali sporo czasu bo jest już 1 w nocy. Blondwłosa kiwnęła głową, patrząc na mężczyznę. Kiedy zapytał czy wszystko już przygotowane, ponownie przytaknęła. Powiedział dobranoc i chciał już odejść.
- Nathan... To znaczy... Proszę pana. - Spojrzał na Blondi. - To dla pana. - Powiedziała dając mu zwiniętą karteczkę. - Proszę to przeczytać. Dobranoc. - Uśmiechnęła się i zamknęła drzwi ponownie kładąc się na łóżku. Szatyn oparł się o ścianę, rozwinął papier i zaczął po chichu czytać: Nie bądź zły na Kelsey, że mnie nie zatrzymała, ale... To mój pomysł. Ostatnia noc na wyjeździe i ja... Musiałam to zrobić. Proszę przyjdź na plaże przy skarpie. Chociaż ten jeden raz nic nikomu nie mów i po prostu przyjdź do mnie. A jeżeli nie masz takiego zamiaru... Masz mój numer. Napisz, a ja wrócę o hotelu i dam ci spokój, raz na zawsze. Lucy. Wyjął z kieszeni spodni swój telefon i otworzył nową wiadomość. Patrzył na ekran nie wiedząc co zrobić. Przyjechał tu w konkretnym celu, a wyszło na to, że ją olewał. Po części tak musiał, gdyż był jej opiekunem i miał taki obowiązek. Cały czas miał jednak żonę, a ta mała zawróciła mu w głowie. Westchnął cicho i przycisnął czerwony guzik na klawiaturze, po czym ją zablokował i z powrotem schował telefon do kieszeni spodni. Skończył sprawdzać pokoje, po czym poinformował panią Sanchez, że wychodzi i pognał we wskazane przez Lucy miejsce. Szedł przez plaże trzymając w rękach buty i szukając wzrokiem dziewczyny. Zobaczył ją... Siedziała skulona na piasku i patrzyła na falujące morze. Podszedł cicho i usiadł obok niej nie odzywając się. Również spojrzał w dal, myśląc co robić dalej i jak potoczy się ich rozmowa. Przez kilka minut milczeli jak zaklęci, patrząc tylko na wodę i księżyc, który się w niej odbijał. W dali słychać było rozmowy turystów, którzy pomimo iż była druga w nocy chodzili po zatłoczonym i tętniącym życiem mieście. Lucy otworzyła lekko usta, aby coś powiedzieć lecz zrezygnowała z tego. Po chwili obydwoje w tym samym czasie zaczęli do siebie mówić. Szatyn zaśmiał się i pozwolił jej pierwszej zabrać głos. Westchnęła cicho.
- Przepraszam... - Zaczęła mówić niepewnie. - Przepraszam za swoje zachowanie na całym wyjeździe. Po prostu... Przyjechałeś tu nie wiedząc czemu i mnie wkurzałeś, bo robiłeś wszystko, żeby mnie zbłaźnić... Raz robisz jedno, a po chwili robisz drugie... Ja już jestem skołowana, bo nie mam pojęcia o co tak naprawdę tobie chodzi...
- Wiem Luss, wiem... To ja przepraszam... Chociaż powinnaś zrozumieć, bo po części była to moja praca. Musiałem cię pilnować i nie pozwolić, abyś weszła mi na głowę. Obie opiekunki miały na mnie oko, przecież wiesz o tym... Okej, będę szczery i powiem prawdę. Wiem, że moje zachowanie nie było do końca zrozumiałe. Szczególnie to, po co tu przyjechałem... Nie mogłem wcześniej ci tego powiedzieć, ale skoro już tu jesteśmy i rozmawiamy... Przyjechałem tu, bo... Bo chciałem być blisko ciebie. Widzieć cię, opiekować się, po prostu mieć cię przy sobie. Chciałem cię bliżej poznać, a to był jedyny sposób, żeby to osiągnąć. Udało mi się jakoś wkręcić na waszego opiekuna. - Uśmiechnął się i ręką chwycił lekko podbródek dziewczyny, przekręcając jej głowę tak, aby ich spojrzenia się spotkały. - Nie wiem co, jak i dlaczego, ale przez ten tydzień kiedy woziłem cię do szkoły i te kilka dni w Barcelonie spowodowały, że coś mnie do ciebie ciągnie. Jesteś śliczna, a ja wariuje kiedy jestem blisko ciebie. - Sam nie mógł uwierzyć w to co mówił, ale nie kłamał. Wszystko przyszło tak po prostu, było jak najbardziej szczere, szło z serca. Patrzył w jej zielone oczy i czekał na jej reakcje. Dziewczyna przybliżyła się do niego i musnęła jego usta swoimi. Uśmiechnął się do brunetki i wpił w jej usta. Całował ją zachłannie i namiętnie, jakby ten pocałunek miał się za chwilę skończyć i nigdy więcej nie powtórzyć. Ich języki tańczył ze sobą we wspólnym rytmie, który podpowiadały ich serca. Objął dziewczynę w pasie i przyciągnął ją do siebie. W obydwojgu rosło pożądanie. Pragnęli siebie nawzajem. Nathan położył ją delikatnie na piasku nadal całując jej słodkie, malinowe usta. Powoli przeniósł pocałunki na jej szyję. Każdy, chociaż najmniejszy dotyk jego rozgrzanych ust na jej ciele, przyprawiał ją o dreszcze. Lucy przymknęła oczy, oddając się przyjemności, która dawał jej mężczyzna. Po chwili poczuła jego rękę, która sunęła po jej ciele pod bluzką.
- Nie... Nathan, nie możemy... - Złapała go za rękę, która błądziła po jej plecach. Szatyn spojrzał na nią pytająco. Nie wiedział o co jej chodzi. Dlaczego dziewczyna to przerwała? Przecież czuł, że pożąda jego tak samo, jak on ją. - Przepraszam, ale... Nie chcę abyś ty ani ja... Żebyśmy czegoś żałowali. Za szybko... Ty masz żonę.
- Rozumiem... Masz rację i przepraszam. Ale to niczego między nami nie zmienia? - Spojrzał na Luss, siadając na piasku. Miał nadzieję, że jej nie wystraszył tym szybkim obrotem sytuacji. 
- Nie zmienia i nie przepraszaj. - Uśmiechnęła się i dała mu małego całusa w policzek. - Cieszę się, że przyszedłeś i sobie co nie co wyjaśniliśmy. Właściwie to tylko ty mówiłeś, ale ja czuję to samo. Jesteś przystojny i niedostępny, a to jest bardzo pociągające. - Zachichotała cichutko.
- Pociągające? - Szatyn zaśmiał się, powtarzając to co powiedziała, aby się upewnić czy dobrze usłyszał. Lucy pokiwała głową. Wstał i za czym zdążyła zaprotestować, wziął ją na ręce i pobiegł nad sam brzeg. Śmiał się, udając, że wrzuci ją do morza, a ona piszczała błagając, żeby tego nie robił. Postawił ją w końcu na mokrym piasku, a woda zaczęła obmywać ich gołe stopy. Stali naprzeciwko siebie i patrzyli w swoje oczy uśmiechając się. Tylko oni, oświetleni blaskiem księżyca. Nie martwili się tym, co będzie potem, liczyło się tu i teraz. Po raz kolejny tej nocy Nath zatopił się w jej słodziutkich, czerwoniutkich ustach. Odwzajemniła pocałunek. Wreszcie mogła to robić bez żadnych konsekwencji. Po chwili oderwali się od siebie i wrócili na swoje miejsce na piasku. Lucy usiadła prostując nogi, a Nathan za nią, obejmując ją w talii i przyciągając ją do siebie tak, żeby dziewczyna oparła się o niego. - Słońce wschodzi. - Powiedział cicho, tuląc ją do siebie. Z jednej strony cieszył się, że siedzi tu z nią i może mieć ją blisko, a z drugiej strony żałował, że dopiero ostatniej nocy. Za kilka godzin wracają do Meksyku... Pozostanie mu widywanie jej, kiedy będzie nadal odwozić ją do szkoły. Jak na razie nie zrezygnuje z tej znajomości. Może to szaleństwo, żeby się w to wplątywać, bo ma żonę, ale chciał spróbować. Czegoś nowego, zakręconego i dzięki czemu czuję się lepiej... To chyba można nazwać szczęściem.
- Jest pięknie... Szkoda, że musimy wyjeżdżać, bo przychodziłabym do ciebie w nocy. - Jej słowa wywołały śmiech nie tylko u Sykesa, ale u niej samej również. - Tak po za tym, po ostatnim zajściu dyrektorka jednak nie wyprawiła mi kazania, a ty do końca byłeś opiekunem... Szczerze jak dla mnie to dziwne, bo kiedy coś zrobię w szkole, to nigdy nie zapomina. A wtedy ty byłeś w samym ręczniku i ja w takim stanie... Nie dziwi cię to? - Odwróciła głowę w jego stronę i spojrzała na niego. Nathan zastanowił się chwilę. 
- Widocznie zapomniała, ale to chyba dobrze? W końcu ani ty, ani ja nie mieliśmy problemów. A szczerze powiedziawszy bardzo chętnie powtórzyłbym to pod prysznicem.
- Zboczeniec. - Uderzyła go mocno w nogę. - Ja ci tu powtórzę!
- Ej no, za co to? A ty byś nie chciała? Źle ci było? - Uśmiechnął się i lekko musnął ustami jej gładkie ramię. Miał na nią ochotę, ale obiecał sobie, że zaczeka. Dziewczyna ukazała rządek białych zębów po jego czułym geście. Będzie musiała przywyknąć do czułości od strony mężczyzny, ale musiała przyznać, ze jest to bardzo przyjemne i że chciałaby tego jak najwięcej. Siedzieli rozmawiając do godziny siódmej. Trzeba było wracać za nim wszyscy się pobudzą... Ostatnie chwile w Hiszpanii. Za kilka godzin będą już w Londynie i znowu zacznie się szkoła czy też praca... Z wyjazdu najbardziej będą pamiętać pewnie to, że zyskali siebie nawzajem. Co będzie potem... To się okaże.



            Wczoraj wieczorem wrócili z Barcelony. Na szczęście kiedy Nathan wszedł do domu Isabela już spała. Nie miał ochoty na czułe przywitania, a przede wszystkim na coś więcej... Miał tylko nadzieję, że uda mu się odwlec to jak najdłużej. Teraz zależało mu na młodej brunetce, a nie na żonie. Gdyby to było takie proste to pewnie kazał by się wynosić szatynce, ale nie jest taki, a po za tym... Na razie wolał, żeby zostało tak jak jest. Będzie spokojniejszy, gdyby nic z Lucy nie wyszło. Może to nie w porządku w stosunku do obu pań, ale na razie to była jedyna opcja. Isabel nie będzie nic podejrzewać, a przynajmniej mężczyzna miał taką nadzieję. Dzisiaj zrobił sobie jeszcze jeden dzień wolny w pracy. Mógł sobie na to pozwolić. W końcu był szefem, a po za tym kiedy jego nie ma, wszystkim zajmuję się Jay. Nath ufa przyjacielowi i nigdy się na nim nie zawiódł. Była godzina troszkę po 13, a on leżał w łóżku odpoczywając. Miał jeszcze trochę czasu przed pojechaniem po Luss do szkoły. Jego żona była w pracy, a on mógł się zrelaksować i po odpoczywać w świętym spokoju. Położył głowę na poduszce, która leżała na jego rękach. Na samo wspomnienie ostatniej nocy wyjazdu, uśmiechnął się. Szczerze nie myślał, że tak to się potoczy, a jak już to, ze tak szybko brunetka będzie jego. Niczego nie żałował, a wręcz przeciwnie. Cieszył się, że udało mu się wkręcić na opiekuna i w ogóle, że postanowił pojechać na tą wycieczkę. Nagle usłyszał, że ktoś wszedł do domu... 'Czyżby Isa wróciła wcześniej do domu? Oby nie...' - Pomyślał i wyskoczył z łóżka. Zbiegł na dół i go wryło. Jego przewidywania się spełniły... 
- Kochanie!!! - Pisnęła szatynka wieszając się na jego szyi i całując namiętnie w usta. Odwzajemnił niechętnie. Wiele by dał, żeby okazał się to tylko koszmarem. Wiedział co go będzie za chwilę czekać... Kobieta oderwała się od niego i uśmiechnęła szeroko, ukazując białe zęby.
- Cześć skarbie... 
- Wczoraj chyba wróciłeś późno... Jak wstałam to zobaczyłam, że śpisz obok. Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam. Specjalnie wróciłam trochę wcześniej z pracy, żeby z tobą pobyć. - Dała mu małego całusa. - Jej... Jak ja za tobą tęskniłam...! - Ponownie objęła rękoma jego szyję. - Błagam nie jeździj już na te służbowe wyjazdy, bo ja bez ciebie wariuje... - Jęknęła, przytulając się mocno do mężczyzny. 
- Taką mam pracę. Szefostwo do czegoś zobowiązuję, przecież wiesz... Wolałbym siedzieć w domu niż jeździć za kontraktami i klientami. - Kłamanie całkiem dobrze mu szło, a Isabela we wszystko wierzyła, co tylko powiedział.
- Jej kochanie jak ja za tobą tęskniłam... I za twoim kolegą też. - Uśmiechnęła się cwanie i wjechała rączką pod jego bokserki. Zaczyna się... Wiedział, że to go nie ominie. Będzie nalegać, a on już nie będzie miał siły na stawianie się jej i ulegnie. Miał przecież jechać po Lucy... Dobra, zrobią to szybko i będzie miał z głowy. Byle nie spóźnić się po brunetkę... W końcu obiecał jej, że przyjedzie... Wyszeptał cicho "Ja za tobą też.' i wpił się w jej usta. Isabela oczywiście chętnie odwzajemniła pocałunek, a ręką poruszała w górę i w dół, stawiając do pionu męskość Nathana. - Chodźmy do sypialni... - Wyszeptała wprost do ucha mężczyzny i pociągnęła go za rękę, kierując się w stronę pokoju. Weszli do sypialni, gdzie Isa od razu zdjęła mu bokserki. Popchnęła mocno na łóżko, tak że Sykes na nie upadł i usiadła na nim wpijając się w jego usta. Zaczęła zdejmować z siebie ubranie. Po kolei na podłodze lądowała spódnica, koszula... Aż została w samej koronkowej bieliźnie. Składała pocałunki na jego ciele, nie zostawiając ani jednego milimetra. Schodziła nimi w dół, aż natknęła się na jego nabrzmiałego, grubego penisa. Uśmiechnęła się do Nathana, po czym rozchyliła usta wkładając jego członka jak najgłębiej. Nie mógł zaprzeczyć, było mu przyjemnie, ale chętnie by to jak najszybciej zakończył. Najlepiej by w ogóle tego nie zaczynał... Z jego ust wydobył się cichy jęk. Kobieta przerwała na chwilę i ponownie pocałowała mężczyznę wpychając język do jego buzi. Sięgnął do zapięcia jej stanika i po chwili owa rzecz znalazła się gdzieś na podłodze. Chwycił jej jędrne piersi i zaczął ugniatać, przez co kobieta zaczęła jęczeć. Wstała i sprytnym ruchem ręki pozbyła się koronkowych stringów. Usiadła okrakiem na sztynie i chwyciła jego męskość, pocierając nią o wejście do swojej cipki, która była już coraz bardziej wilgotna. Trochę zabawy i po chwili nadziała się na jego żołnierzyka. Poruszała się rytmicznie w górę i w dół, a jej muszelka całkowicie obejmowała jego członka. Zmieniała co chwilę tempo i głębokość jego zanurzenia, co dawało jej wielką przyjemność. Seks z mężem, to coś o czym przez kilka dni marzyła. Aby mieć go, pieścić i czuć w sobie... Jeszcze kilka głębokich zanurzeń i jej ciało wygięło się w charakterystyczny łuk. Doszła, a on chwilę po niej. Opadła zmęczona na jego ciało i próbowała uspokoić oddech. - Tego mi było trzeba... Kocham cię... - Wyszeptała całując usta szatyna...


            Do uszu brunetki doszedł dźwięk dzwonka, który głośno rozbrzmiewał, dzwoniąc na korytarzu. Poderwała się z miejsca jak oparzona, włożyła pośpiesznie książki do torby i wybiegła z klasy, nie żegnając się nawet z Kelsey. Koniec na dzisiaj... Zbiegła ze schodów, przemierzając je w ekspresowym tempie. Zeskoczyła z czwartego schodka i udała się do dużych drewnianych drzwi. Chciała wyjść stąd jak najszybciej i zobaczyć się z Nathanem. Wybiegła na zewnątrz szukając srebrnego BMW, którym zwykle woził ją mężczyzna. Rozejrzała się dokładnie na prawo i lewo. Nigdzie go nie było... Stwierdziła, że może chwilę się spóźni, bo może korki. Oparła się o budynek i czekała na niego. 15 minut, 30 minut... Coraz bardziej zdenerwowana stała i patrzyła co chwilę na swój czarny zegarek.
Godzina... Obiecał, że przyjedzie... Puste słowa...! Nie tego już za wiele. Godzina spóźnienia?! Przesadził! Co ja sobie myślałam?! No tak ma żonę... Dałam mu się nabrać... Jego słowa w ostatnią noc w Barcelonie na plaży... Kłamał idiota jeden! Nie chciałam się z nim przespać i co?! Spadaj mała! Zależało mu tylko na jednym... Na seksie! Żeby mnie tylko zaliczyć?! O nie ja tak tego nie zostawię... Popamięta mnie jeszcze, kutas pierdolony! Myślał, że dam się wykorzystać,! A że nie dostał to czego chciał to teraz uciekł tak?! Popamięta mnie! Jeszcze przez niego musze iśc z buta do domu! Jaka ja byłam naiwna...

3 komentarze:

  1. No końcówka najlepsza :P
    Ale jak piękne na tej plaży było *.*
    No nic zakochałam się w tym blogu
    A Izą jaka nie wyżyta
    Czekam na NN

    OdpowiedzUsuń
  2. jak.mnie ta Isabel wkurza przez nią , Nath się spóźnił i wszystko zepsuła -,- :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Suuuuuper! To na plaży było super! Aż chciało by sie przeżyć to samemu.. Eh..
    Czekam z niecierpliwością nn... Weeny!

    OdpowiedzUsuń