niedziela, 5 stycznia 2014


            Biało niebieska sala. Jedno łóżko, na którym leżała nieprzytomna brunetka. Do jej ręki podłączona kroplówka z wolno sączącym się płynem. Obok niej siedział szatyn, który od blondwłosej przyjaciółki Lucy dowiedział się co się stało. Pluł sobie w brodę, za to co zrobił. Przez niego ona tu leżała... Przez niego włóczyła się po mieście i zemdlała... Cud, że ktoś się nią zainteresował i wezwał pomoc. Inaczej nie wiadomo jak to mogłoby się skończyć. Nie darowałby sobie tego, gdyby coś jej się stało. Był okropny... Chciał dobrze, a wyszło zupełnie odwrotnie. Chciał ją chronić przed sobą, myśląc, że to nie ma przyszłości. Kiedyś zawiodłaby się na nim i byłoby jej jeszcze ciężej, gdyby czuła do niego coś więcej. Patrzył na nią i przez dwie godziny, które tu siedział nie spuścił z niej oka. Nagle zobaczył jak otworzyła oczy. Przysunął się bliżej i chwycił jej rękę.
- Obudziłaś się... - Dziewczyna spojrzała na niego i cofnęła rękę, którą trzymał w swoim uścisku. - Przepraszam... Nie powinienem... - Powiedział cicho i spojrzał na nią. Odwróciła głowę, żeby na niego nie patrzeć.
- Po co tu przyszedłeś? - W jej oczach momentalnie pokazały się łzy. Mało mu było wczorajszego wieczora? I tak ją już upokorzył... Więcej nie chciała słyszeć. Nie chciała go widzieć. Jedyne czego teraz potrzebowała to spokoju i tego, aby o nim zapomnieć. Raz na zawsze wymazać go z pamięci i tego co się miedzy nimi stało...
- Chciałem cię zobaczyć i dowiedzieć się co się stało i jak się czujesz...
- Już zobaczyłeś i dowiedziałeś, więc wynoś się!
- Nie denerwuj się... _ powiedział wstając z krzesła.
- To wyjdź stąd, bo nie chce cię widzieć! - Podniesiony głos spowodował, że podrażniła gardło i zaczęła kaszleć. Miała gorączkę, a on powodował, że była jeszcze bardziej rozpalona, przez to, że ją denerwował samym sobą. Kaszel narastał, a ona nie mogła nic zrobić. Męczył ją, dusił... Zapalenie płuc... Skutki chodzenia po deszczu. Mężczyzna wiedział, że lepiej będzie kiedy opuści pomieszczenie. Nie chciał jej denerwować, ani żeby przez niego jej się pogorszyło. Chciał coś powiedzieć. Otworzył usta, ale żaden dźwięk nie wyszedł z jego strun głosowych. Zrezygnował i bez słowa wyszedł z sali, zostawiając zapłakaną brunetkę samą ze swoimi myślami, żalem  i nienawiścią do niego.



            Cały spocony biegał po pomieszczeniu i uderzał rakietką w piłeczkę, która raz po raz odbijała się od ścian, zmieniając swój kierunek. Niektórzy ludzie patrzyli na niego zza szklanej szyby, ale on się tym nie przejmował. Chciał rozładować swoją złość i złe emocje, które mu towarzyszyły. Wszystko spieprzył na własne życzenie, a dziewczyna leżała w szpitalu... Też przez niego. Przez jego egoizm i chęć dogodzenia wszystkim... Czasem wybieramy złe decyzję, myśląc, że będą lepsze od innych, bardziej skomplikowanych rozwiązań. Przez to też bardzo często plujemy sobie w brodę, myśląc jak to odkręcić i dlaczego nie wybraliśmy innej opcji. Biegał po lśniącej podłodze i uderzał jak najmocniej w piłkę, myśląc, że dzięki temu wszystko co złe uleci z niego. Z całej siły się zamachnął i uderzył rakietą o podłogę. Nie wytrzymała i złamała się pod wpływem siły uderzenia. Szatynt spojrzał na nią. Jak już się wali... To wszystko! Firma, życie prywatne, nawet wszystko czego się dotknie rozwala się na jego oczach... Dobrze, że jeszcze został mu Jay. Ale i z nim mało się ostatnio nie pokłócił. Dlaczego wszystko musi być takie skomplikowane?! Zatoczył kółko, podszedł do ściany i wrzasnął uderzając o nią swoją ręką. Witamy w popieprzonym życiu pana Sykesa!


            Po wysokich, stromych schodach wszedł szatyn, otwierając właz, który prowadził na strych. Podciągnął się na rękach i po chwili stał rozglądając się po ciemnym pomieszczeniu. Zapalił latarkę i zobaczył wszędzie kurz i pajęczyny. Trochę to zaniedbane... Dawno tu nie wchodził. Zawsze przynosił tu wszystko co było mu niepotrzebne lub bezużyteczne. Dom był wybudowany dosyć niedawno, ale już zdążyło to miejsce straszyć brudem i mrokiem jaki tam panował. Przeleciał światłem latarki dookoła zastanawiając się, gdzie mógł zostawić rzecz, którą obecnie szukał. Podszedł do wielkiej skrzyni i otworzył z lekkim trudem jej pokrywę. Nie to nie tu... W pojemniku znajdowały się stare płyty, których kiedyś w przeszłości słuchał. Zaczął powoli przeglądać każdą płytę z osobna. Same jego ulubione zespoły. Kiedyś kupował je, a koledzy z klasy zazdrościli mu jego kolekcji. Uśmiechnął się na scenki z przeszłości i odłożył płyty na miejsce. Zamknął skrzynię i zaczął szukać upragnionego celu ponownie. Przewalał stare graty i zdejmował prześcieradła zakrywające niektóre przedmioty, aby upewnić się czy na pewno nie ma go pod nimi. Zdjął ostatni biały materiał. Jest! Stała przed nim czarna gitara, na której grywał w przeszłości. Zawsze dzięki niej odstresowywał się i zapominał o problemach. Teraz już nie miał na to czasu, ale w tym momencie owy przedmiot był mu pomocny, a raczej mógł nim być. Pochwycił instrument w dłoń i skierował się do wyjścia ze strychu. Zszedł ostrożnie po schodach, zamykając właz i poszedł do ogrodu, gdzie usiadł na trawie z gitarą w ręku. Jedyna szanasa... Może w ten sposób ją wykorzysta. Kiedyś napisał kilka piosenek i dlatego teraz miał nadzieję zrobić to ponownie. Chociaż jedną skomponować... Palcami przejechał po różnej grubości strunach. Do jego uszu doszedł przyjemny dźwięk wydobywający się z gitary. Uśmiechnął się lekko. Przed sobą miał kartki i długopis. Zamiast projektować dom, usiadł i zaczął pisać piosenkę. Kiedyś też to było dla niego ważniejsze. Jak kilka lat temu... Muzyka i przyjaciele. Nic więcej się nie liczyło. W tym momencie było podobnie. Zapisał pierwsze słowa piosenki, a za nimi kolejne i kolejne. Próbował ułożyć melodię na gitarze, cały czas coś zmieniając lub poprawiając. Dwie godziny pracy i piosenka była gotowa. Zaczął grać ją dołączając do tego śpiew. Wyszła całkiem nieźle jak na taką przerwę i w graniu i w komponowaniu. Zabrzmiał ostatni dźwięk gitary., Mężczyzna uśmiechnął się i wstał zabierając wszystko. Włożył kartki do kieszeni spodni i wszedł do domu zabierając kluczyki od samochodu. Wsiadł do swojego auta, kładąc gitarę na tylnych siedzeniach i ruszył w dobrze mu znane miejsce.


            Lekcja chemii... Czy może być coś gorszego od niej? Wiązania, reakcje... Okej doświadczenia są nawet interesujące, ale nic po za tym. Czarna magia do potęgi entej. Znudzona dziewczyna siedziała przy ławce opierając głowę o ręce. Słuchała nauczyciela, ale wszystko co mówił jednym uchem wlatywało, a drugim wylatywało. Jak na każdej lekcji chemii. Przymknęła oczy i najchętniej odpłynęła by do krainy morfeusza, ale miała już dosyć uwag w dziennika i zakazów rodziców. Lepiej dmuchać na zimne, bo każdy nauczyciel już dobrze ją tu poznał przez niecałe trzy lata. Dwa dni temu siedziała jeszcze spokojnie w domu kurując się, ale oczywiście kochana mamita uznała, że dziewczyna może już iść do szkoły bo jak najbardziej jest już zdrowa. Po sali rozległ się dźwięk kaszlu. Yhym zdrowa... Właśnie widać. Nagle do uszu uczniów doszedł głos dobrze znanego chłopaka, który często nadawał ogłoszenia przez szkolne radio. Brunetka nie zwróciła większej uwagi na to co koleś mówi. Jak zawsze bzdury... Po co się nimi przejmować. Chłopak przeprosił za przerwę w lekcji i poprosił o chwilę uwagi. Do uszu dziewczyny doszły pierwsze dźwięki gitary, a tuż za nimi tak dobrze jej znany głos. Momentalnie ocknęła się wsłuchując w piosenkę. Co ten idiota do cholery tutaj robi?!

Pewnego dnia połączyła nas miłość
umarła... jak to mogło się stać?
okazałem się Twoją pomyłką,
którą usuwa czas,
bo nie jest zbyt dobra.

Ale wiem, że w głębi Twego okrutnego serca
odczuwasz moją miłość
i że na końcu drogi zrozumiesz, 
że nigdy o mnie nie zapomniałaś.

Nigdy o mnie nie zapomniałaś
Nie potrafiłaś wyrzucić mnie z serca 
gdy szukałaś innej miłości
już wiesz, że to nie takie proste
znaleźć kogoś, kto pokocha Cię bardziej

Miłość, która pewnego dnia 
nas złączyła, odeszła
Jak mogła umrzeć?
tak wiele bólu mnie to kosztowało
i obawiam się
że wcale o Tobie nie zapomniałem.

Ale wiem, że w głębi twego okrutnego serca
odczuwasz moją miłość
i w końcu zrozumiesz,
że nigdy o mnie nie zapomniałaś.

Nigdy o mnie nie zapomniałaś
Nie potrafiłaś rozpocząć
poszukiwań nowej miłości
i zdajesz sobie już sprawę, że to nie takie proste
znaleźć kogoś, kto pokocha cię bardziej

Zobaczysz krok po kroku
że nie we wszystkim byłem taki zły
Pomyślisz o tym, co nas łączyło 
i będziesz wiedzieć, że było znacznie lepiej
było znacznie lepiej

Ale wiem, że w głębi Twego okrutnego serca
odczuwasz moją miłość
I że w końcu zrozumiesz,
że nigdy o mnie nie zapomniałaś

Nigdy o mnie nie zapomniałaś...
Nie potrafiłaś wyrwać [nie wyrwałaś mnie z serca]
poszukując innej miłości
już wiesz, że to nie takie proste
znaleźć kogoś, kto pokocha Cię bardziej

Miłość, która pewnego dnia...

            Lucy siedziała, podśpiewując sobie po cichu kawałki słów. Co jak co, ale piosenka spodobała się jej. Domyślała się, że to dla niej, ale czekała, aż to usłyszy... A może on tego nie powie? Trzeba poczekać... Siedziała stukając czerwonymi paznokciami w ławkę. Zastanawiała się, jak on tutaj trafił. W sensie kto mu pozwolił 'wystąpić'.
- W pewnej klasie, siedzi tu pewna dziewczyna... Którą chciałbym bardzo przeprosić za to co zrobiłem. Tak o tobie mówię moja księżniczko. Ta piosenka... Jest dla ciebie, ode mnie. Nie znalazłem innego sposobu na przeprosiny, a tylko... Tylko tu mogłem to zaśpiewać, tak, żebym nie dostał w twarz. Chociaż zasłużyłem na to i sam powinienem go nastawić. Przepraszam... I jeżeli mi wybaczysz... Czekam na ciebie w naszym miejscu do godziny 15. Masz cztery godziny na zastanowienie. Jeżeli zechcesz wyjść to idź śmiało... Ja już uregulowałem możliwe nieobecności. Jeszcze raz przepraszam i czekam... Jeżeli się nie doczekam to... Zrozumiem. Tak wiem jestem kompletnym idiotą i draniem, który nie potrafi docenić tego co ma i rani innych. Mam jednak cichą nadzieję, że wybaczysz temu draniowi, bo... Zależy mi bardzo na tobie... - Po tej piosence i słowach serce dziewczyny zaczęło mocniej bić. Wzruszyło ją to, ale nie zapomniała słów wypowiedzianych przez niego kilka dni temu. Poszła do niego do domu... Może nie powinna, ale nie miała innego wyjścia. On ją potraktował jak... Jak... Dziwkę. Nie trzyma w domu kochanek... Cały czas to gdzieś w niej siedziało i nie chciało wyjść, żeby mogła mu wybaczyć. Była w nim zakochana, ale co z tego? Zdarzają się nieszczęśliwe miłości, gdzie dziewczyna zakochuje się bez pamięci, a wybranek jej serca nawet na nią nie spojrzy. Tu spojrzał, tylko, że nie na wnętrze, a na ciało... A ona nie chciała być dodatkiem, przelotnym romansem w jego życiu. Chciała czegoś więcej niż seksu... Chciała czułości, zainteresowania... Po prostu miłości... Ale czy on potrafi jej to dać, mając żonę...?

6 komentarzy:

  1. Aaaa cudo
    Mam nadzieje że pójdzie na spotkanie
    Czekam na NN

    OdpowiedzUsuń
  2. fantastyczny rozdział:)
    dobrze że ją ktoś znalazł:)
    Boże to było cudowne te jego przeprosiny i mam nadzieję że doceni ją i tak już się nie zachowa niech on w końcu rozwiedzie z Isabel i będzie z Lucy:D
    no i oczywiście liczę że ona na to spotkanie pójdzie:)
    weny dużo życzę i czekam na next;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeny jaki cudny rozdział aż się pod koniec wzruszylam
    niemoge się doczekać kolejnego rozdzialu
    Pozdrawiam i zycze weny

    OdpowiedzUsuń
  4. Booże, dziewczyno. ;p
    To jeest świetne, genialnie, niesamowite i bardzo wciągające . :)
    Ciekawe czy mu wybaczy? (mam nadzieję że tak) . ;]
    Czekaam na kolejny rozdział.. xd
    Weeny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny blog! Cudowny rozdział! Ale dręczy mnie jedno...
    Co to za piosenka?
    Czekam nn i weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RBD - Que fue del amor ;)

      http://www.youtube.com/watch?v=Cof74cX-y6o

      Usuń