sobota, 4 stycznia 2014



            Dookoła dużo drzew, zielona trawa i wielkie jezioro z czyściutką wodą. Można by to nazwać małym rajem. Niedaleko brzegu zatrzymał się samochód w kolorze srebrnym. Od strony pasażera wysiadła dziewczyna, a jej wyraz twarzy pokazywał, że jest zachwycona tym miejscem. Do jej uszu dopływał dźwięk śpiewających ptaków. Rozejrzała się dookoła i usta wykrzywiła w wielki uśmiech. Z miejsca kierowcy wyszedł szatyn i stanął za nią obejmując w pasie, odgarniając jej włosy i lekko całując w szyję. 
- Podoba ci się? - Wyszeptał jej do ucha, na co ona skinęła głową. - Zawsze tu przyjeżdżam, kiedy chcę pomyśleć i pobyć sam. Dla mnie to wyjątkowe miejsce. Mam nadzieję, że od teraz dla ciebie też takie będzie.
- Tu jest przepięknie... - Lucy odwróciła się do niego przodem i uśmiechnęła.
- Dlatego cię tu przywiozłem, bo wiedziałem, że ci się tu spodoba. - Odwzajemnił uśmiech i musnął jej malinowe usteczka swoimi. - Mam dla ciebie propozycję. - Dziewczyna przechyliła lekko głowę na bok i przymrużyła oczy, próbując zgadnąć, co chodzi po jego głowie. - Co powiesz na kąpiel?
- Kąpiel? Ale... Ja nie mam stroju. - Westchnęła cicho i przekręciła oczkami.
- A widzisz tu jakiś problem? Już widziałem cię bez ubrania, dzisiaj. - Pokazał rządek białych zębów.
- Ayy Nath to co innego... - Jęknęła cichutko.
- Ojj Luss nie przesadzaj. Chodź. - Wziął ją za rękę i pociągnął na brzeg. Rozebrał się szybko, zrzucając z siebie spodenki, koszulkę i bokserki i wbiegł do wody ochlapując troszeczkę przy tym dziewczynę. Zapiszczała i spojrzała na niego z wyrzutem. - No nie gadaj, tylko rozbieraj się i chodź tu do mnie. - Dziewczyna ani drgnęła patrząc na niego, a wzrok jej leciał na jego męskość. - Lucy! - Szatyn zaśmiał się z niej widząc jej wzrok. Zakrył rękoma swojego przyjaciela. - Nie ma oglądania dopóki tu do mnie nie przyjdziesz! - Dziewczyna wystawiła mu język i usiadła na trawie. - Rozbierzesz się sama czy ja mam to zrobić? - Uniósł brwi szczerząc się do niej i czekając na jej reakcje. Ani drgnęła. Siedziała dalej i bawiła się swoją bluzką. Ruszył powoli do niej.
- Ayyyyy dobra już no! Sama to zrobię! - Lucy zaśmiała się wstając i zaczęła powoli pozbywać się swojej garderoby. Po chwili została w samej bieliźnie, a Nathan śledził jej każdy ruch. Dziewczyna ruszyła do wody.
- Ejj bielizna też! - Krzyknął mężczyzna śmiejąc się przy tym. Brunetka westchnęła cicho i pozbyła się koronkowych stringów i stanika. Nathan wybiegł z wody, wziął ją na ręce i przed tym jak Luss zdążyła się zorientować była już w wodzie piszcząc, że zimno, co rozbawiało go tylko. Lekko się z nią zanurzył.
- Dostanie ci się za to! - Zeskoczyła z jego objęć i zaczęła go ochlapywać wodą, ale on nie był jej dłużny i zaczął robić to samo z nią. Przez dłuższy czas chlapali się, aż w końcu dziewczyna zanurkowała i pociągnęła go za nogi, tym samym wciągając go do wody. Wynurzyła się rozglądając, gdzie jest Sykes, ale po chwili sama znalazła się ponownie pod wodą, bo tym razem to mężczyzna ją wciągnął. Pocałował ją, a za chwilę wynurzyli się nadal złączeni w pocałunku. Ich języki walczyły zaciekle ze sobą. Nathan objął ją w pasie i przyciągnął bardziej do siebie przez co ich ciała się ze sobą stykały. Po chwili ponownie wziął ją na ręce i wyszedł z wody, kładąc ją na brzegu nadal całując. Tym razem to ona chciała poprowadzić. Pchnęła go na piasek i usiadła na nim okrakiem pociągając lekko ząbkami jego wargę. Przybliżyła usta do jego ucha i cicho wyszeptała. - Teraz moja kolej...


            Szatyn siedział w swoim gabinecie, na skórzanym fotelu i rozmyślał nad spotkaniem, które miało miejsce 2 godziny temu. Ważny klient... Przyleciał aż z Europy, żeby zaprojektować mu dom. Żeby tylko dom... Raczej wielką willę z basenem, siłownią, ogromnym ogrodem, kortem tenisowym i innymi wygodami. Czas na zaprojektowanie miesiąc. Czas na realizacje przez firmę, która z nimi współpracuje? Trzy miesiące. Krótki czas, brak pomysłów na projekt. Czarna dupa i otchłań, w którą powoli się stacza. Jeżeli nie podoła temu zadaniu... To już koniec. Po firmie. Zysk z tego zlecenia byłby ogromny... I ich problemy zniknęły by, ale co zrobić skoro ostatnio w ogóle nie idzie mu z projektami? A Jay z tego typu rysunkiem i całym przedsięwzięciem nie da sobie rady. Praca... Czasem jest się wysoko, a czasem się upada na samo dno. Tym razem chyba czeka go to drugie. Zawsze dawał z siebie wszystko. Rozkręcił firmę mimo wielu poświęceń. Wspiął się na sam szczyt. Swoją własną pracą, dorobił się w tak szybkim czasie majątku  i uznania wśród ludzi, których można tylko pozazdrościć. A teraz? Przez samego siebie jak i konkurencje upada. Nie, nie może na to pozwolić. Po raz kolejny da z siebie jak najwięcej i da radę temu projektowi. Zrobi wszystko, żeby klient był zadowolony. Choćby nie wiem co, zrobi go. Nagle usłyszał pukanie do drzwi, co wyrwało go z zamyślenia. Krzyknął "proszę" i wyprostował się na swoim fotelu. Do pomieszczenia weszła młoda blondynka, która była jego sekretarką. Spojrzał na nią pytająco, oczekując jakiegokolwiek słowa z jej strony.
- Szefie przyszedł Max George. - Po tych słowach Nathan spojrzał na nią badawczo, zastanawiając się po co do cholery on tutaj przyszedł. Zmarszczył lekko brwi i skinieniem głowy dał znak swojej sekretarce, aby wpuściła mężczyznę do jego gabinetu. Dziewczyna wyszła, a on sam poprawił krawat i napił się łyka kawy. Po chwili w drzwiach pojawił się George. Wszedł do środka i stanął przy biurku szefa tutejszej firmy. Sykes wstał i podał mu rękę witając się. Wskazał ręką krzesło po drugiej stronie biurka, gdzie usiadł Max. Założył nogę na nogę i łokcie położył na oparciach. Wielki pan się znalazł... Nath przycisnął mały guzik i poprosił swoją sekretarkę o dwie kawy.
- A więc co cię do mnie sprowadza? Bo jak wiem, to ostatnio tylko ważne, służbowe sprawy. - Taka prawda. Kiedyś się znali, a nawet chodzili ze sobą na piwo. Ale odkąd George założył swoją firmę, zaczęła się nieustanna walka o klientów i kto jest lepszy. I tak tworzył się konflikt.
- Był u ciebie Ramirez? - Pablo uniósł lekko brwi oczekując odpowiedzi od Nathana. I tak wiedział, że ma rację.
- Skąd o tym wiesz? - Szatyn nie miał pojęcia, jak dotarła do George'a ta informacja. Mają kabla w firmie?
- No wiesz Sykes... Ja mam wtyki. - Zaśmiał się ironicznie. Do gabinetu weszła sekretarka z tacą, na której stały dwie filiżanki z kawą. Po chwili postawiła je obok mężczyzn. Nath podziękował kobiecie, a ona wyszła, zamykając za sobą drzwi. Gość napił się trochę kawy i odchrząknął stawiając ją na miejsce. - A tak na poważnie... Był i u mnie. Wracam wprost ze spotkania. - Widział zdziwioną minę szatyna, dlatego postanowił kontynuować swoją wypowiedź. - Dokładnie to o czym myślisz. Dał mi zlecenie tak samo jak i tobie. Nie mówił ci, że chcę sprawdzić, który projekt bardziej go zainteresuje? - Nathan patrzył na niego z niedowierzaniem. 
- Sorry, ale nie wierze ci. Niby po co miałby to robić?
- Podpisałeś umowę prawda? Słuchaj... Naprawdę taki mało domyślny jesteś? Dwie konkurencyjne firmy. Widocznie on chcę żebyśmy się zmierzyli ze sobą i pokazali kto jest lepszy. A jak nie wierzysz to proszę cię bardzo, tu jest umowa. - Sięgnął po czarną teczkę, która leżała przy krześle i wyjął z niej papier świadczący o tym, że mówi prawdę. Sykes przeczytał wszystko szybko, żeby zorientować się czy na pewno to jest ta umowa. Wszystko się zgadzało... Podpis też był niepodrobiony. Oddał papier właścicielowi. Nie mógł uwierzyć, że klient zrobił go w konia, ale jednak tutaj miał wszystko czarno na białym. No, ale musi stanąć do tej walki.
- W takim razie radzę ci szorować do firmy i wziąć się za projekt, bo gwarantuję ci, że to ja wygram. - Nathan na zewnątrz był jak najbardziej opanowany. Jednak w środku... Aż kipiało w nim. Gdyby George do niego nie przyszedł, nawet by o tym nie wiedział. Lojalność ludzi. Właśnie widać jacy są lojalni... Przynajmniej niektórzy.
- Żebyś się nie przeliczył. - Max dopił swoją kawę i wstał, kierując się do drzwi. - Aaa zapomniałbym. Teoretycznie mamy miesiąc na wykonanie projektu... Ale miej na uwadze Sykes, że liczy się szybkość. Kto pierwszy ten lepszy. - Uśmiechnął się cwanie i wyszedł z gabinetu, zostawiając w nim wściekłego Nathana.
- Roberta proszę do mnie nikogo nie wpuszczać. - Powiedział do aparatu i rozłożył się na fotelu stukając palcami o jego brzeg. Jeśli szybko czegoś nie wymyśli, będzie po nim. Już jest w czarnej dupie bez wyjścia. Koniec jego kariery zawodowej i koniec jego przyszłości. Być albo nie być. Wszystko zależy od niego...


            Dla wielu ogród marzeń. Wiele wysokich drzew, dużo przestrzeni, gdzie nie gdzie kwiaty i krzewy. Pod dwoma choinkami drewniana huśtawka, a na niej wysoki mężczyzna. Elegancki, w ciemnym garniturze i białej koszuli. Przed nim wielki dom, którym nie miał się z kim cieszyć. Dom, którym nie miał się kto zająć. Dom, w którym nie było słychać śmiechu kobiety, ani tym bardziej dzieci. Znalazł już jedną wybrankę jego serca, ale czy coś z tego wyjdzie i zaowocuje w najbliższym czasie? To pokaże przyszłość. On niczego nie może sam przyśpieszać na siłę. Siedział z telefonem w ręku i rozmyślał. Nagle głośny dźwięk wydobywający się z małego urządzenia przeszkodził mu w dalszych rozmyślaniach. Spojrzał na wyświetlacz i się uśmiechnął. Nacisnął zielony przycisk i przystawił aparat do ucha, witając się z osobą, która była po drugiej stronie.
- ...
- Tak. Byłem u niego i wszystko mu przekazałem. Jeżeli dobrze pójdzie, a musi tak być, to ja zagarnę całą kasę i wybiję się ze swoją firmą na szczyt, a on zbankrutuje. Nie zrobi tego przede mną.
- ...
- Przecież wiesz dobrze, że jestem lepszy. Zawsze byłem, ale on jest sprytny.
- ...
- Już niedługo. Obiecuję ci to. Wiesz przecież, że zawsze dotrzymuję słowa. Nie zawiodłem cię nigdy. Nigdy... Możesz się przygotować na to, że...
- ...
- Czytasz w moich myślach. Ty wybierzesz.
- ...
- Dobrze, zdzwonimy się później. Powodzenia i do usłyszenia później. - Nacisnął czerwony guzik, tym samym rozłączając się z rozmówcą. Wsunął telefon do kieszeni. Wziął do ręki szklanką butelkę ze złocistym napojem i upił łyka. Już niedługo pan Sykes może zbankrutować, a jego rola jest taka, żeby tak się stało. Wystarczy, że w szybkim czasie zrobi projekt domu, który spodoba się klientowi. Już ma nawet na niego pomysł. Był pewien, że zwycięży w tym pojedynku. Jeszcze pokaże panu Sykesowi, że nie jest najlepszy w tym mieście.


            Zdenerwowana czarnowłosa dziewczyna szła długim, niebieskim korytarzem w poszukiwaniu recepcji na danym piętrze. Na dole powiedzieli jej, że ma się udać na 6 piętro i tam skierować się do sekretarki, a tym czasem wysiadła z windy, a recepcji jak nie było, tak nie ma. Rozglądała się na prawo i lewo, ale ani śladu sekretarki, telefonu, segregatorów i tego wszystkiego co powinno być w biurze. Same drewniane drzwi. Doszła do końca korytarza i usłyszała pytanie jakiejś kobiety "W czym mogę pomóc?". Spojrzała na prawo. Wooow... Recepcja. Na samym końcu korytarza... Kto to w ogóle wymyślił?! Takie coś powinno być przecież od razu przy windzie. Na pewno tego Nathan nie zaprojektował. Sekretarka zmierzyła wzrokiem dziewczynę. Trampki, szorty i biała bokserka. A do tego duża torba, niechlujnie założona przez ramię. Co taka dziewczyna robi w takiej firmie...?
- Szukam gabinetu pana Sykesa. - Lucy uśmiechnęła się miło do blondynki, opierając się lekko o ladę recepcji.
- Przykro mi, ale szef kazał nikogo nie wpuszczać.
- Słucham? Proszę panią... Niech pani mu powie, że przyszła do niego Lucy Hale. On będzie wiedział kto to i na pewno mnie wpuści. - Po jej słowach, sekretarka ponownie zmierzyła ją dokładnie wzrokiem.
- Nie sądzę, żeby on panią znał. Proszę sobie nie robić wygłupów i udać się do wyjścia.
- Ale ja jestem jego siostrzenicą. - Miała dosyć tej kobiety, a musiała się czym prędzej dostać do Natha, bo ten cymbał nie przyjechał po nią pod szkołę, a nawet od niej telefonów nie odbierał.
- Z tego co wiem, to pan Nathan nie ma siostry, więc i nie ma siostrzenicy. Proszę stąd iść, bo inaczej będę zmuszona wezwać ochronę. - Blondyna sięgnęła po słuchawkę telefonu, aby wezwać dwóch ochroniarzy.
- Posłuchaj no paniusiu. - Brunetka złapała mocno jej rękę. - Muszę się pilnie widzieć z Nathem!
- Nie ma takiej możliwości. - Roberta wyrwała rękę z uścisku Hale i zadzwoniła po ochronę. Dziewczyna nacisnęła guzik, tym samym rozłączając połączenie. - Co pani robi?! - Lucy uśmiechnęła się do niej sztucznie i złapała rozpiskę numerów. Miała nadzieję, że tam będzie też napisany numer pokoju, ale niestety go nie było. 
- Niech się pani nie fatyguję sama poszukam. - I ruszyła w stronę pierwszych lepszych drzwi w celu sprawdzenia czy to jest gabinet szefa. Kiedy miała otworzyć drzwi, dwóch ochroniarzy złapało ją za ręce, prowadząc w stronę windy, aby wyprowadzić ją z budynku. Lucy zaczęła się szarpać i choć miała dużo siły nie udało jej się na długo wyrwać z uścisku. Bo gdy im uciekła, ponownie ją złapali. - Co za obsługa! Wszystko powiem Nathanowi! Dobra kurna mać zostawcie mnie sama wyjdę! - Burknęła się i pędem wsiadła do windy naciskając guzik z napisem "Parter", aby dwóch dobrze zbudowanych mężczyzn nie zdążyło zjechać razem z nią. Zjechała na dół i wysiadła z windy. Spojrzała w stronę drzwi i szybkim krokiem wyszła z budynku. Jeszcze im pokaże jak przyjdzie następnym razem, a to już niedługo się stanie. Za to Nathan dostanie taki opieprz, że ją popamięta.



            Przez całe miasto pędziło srebrne BMW, a w nim zdenerwowany kierowca. Cały ten dzień był dla niego porażką, a do tego męczący i najchętniej położyłby się spać, żeby ten dzień mógł minąć. Miał go dosyć. Skręcił w ulicę , gdzie większość domów była własnością bogaczy. Tak właściwie to tą ulicę można by tak nazwać. Ulica bogaczy... Skręcił w prawą stronę w małą dróżkę wyłożoną kostką, a po bokach rosły duże drzewa, co dawało cień. Wjechał na podwórko i zauważył siedzącą na schodach Lucy. Od razu sobie przypomniał, że miał ją odebrać ze szkoły. Westchnął cicho i zakręcił, zatrzymując się pod drzwiami. Zgasił silnik, wyjął kluczyki ze stacyjki i chwycił swoją czarną teczkę, wysiadając z samochodu. Zamknął drzwi i podszedł do schodów patrząc na dziewczynę.
- Kochanie przepraszam... - Wyjęczał błagalnym tonem, lekko wzdychając.
- A pierdol się z tym twoim przepraszam! Wczoraj uprawiałeś ze mną seks. Nawet dwa razy! Dwa! A dzisiaj nie przyjeżdżasz po mnie! Nie mówiąc o tym, że dodzwonić się do ciebie to cud!!! - Wykrzyczała mu wstając ze schodów i opierajac ręce na biodrach. Była na niego cholernie zła. Poczuła się wykorzystana. Zabawił się i zwiał...
- Naprawdę przepraszam... Zapomniałem... A telefon mi się rozładował.
- Jasne tłumacz się kutasie pierdolony i złamany! Pojechałam do ciebie do biura i co? Pytam się gdzie jest twój gabinet, a ta wredna suka nie chciała mnie do ciebie wpuścić, mówiąc, że nie życzysz sobie, żeby ktokolwiek ci przeszkadzał! A później jeszcze wezwała ochronę i mnie siłą wywalili z twojej firmy! Pewnie wyłączyłeś, bo się zabawiałeś z inną! Mam cię głęboko w dupie już! - Nadal nie obniżyła tonu swojego głosu. Złapała torbę i zeszła ze schodów kierując się szybkim krokiem do bramy.
- Luss błagam cię z jaką inną? Proszę cię chociaż ty daj dzisiaj spokój i mnie nie denerwuj! - Lucy na te słowa automatycznie się obróciła w jego stronę i wytrzeszczyła swoje zielone oczy.
- Ja cię denerwuje?! Ty chyba sam siebie nie słyszysz i mnie też nie! To nie ja jestem tu winna tylko ty! A jak ty tego nie widzisz to nie mamy o czym rozmawiać! - Fuknęła i ponownie ruszyła w stronę bramy.
- Lucy zaczekaj! - Wrzasnął za nią i odłożył teczkę przy drzwiach.
- Spierdalaj! - Pokazała mu środkowy palec nie zatrzymując się ani na moment. Kiedy Nathan to zobaczył, udał się pędem za nią, aż ją dogonił. Złapał ją za rękę i odwrócił tak, żeby stała z nim twarzą w twarz.
- Luss kurczę no... Naprawdę przepraszam. Na śmierć zapomniałem. Miałem ważne spotkanie, później przyszedł do mnie George... Nie miałem ochoty po tym z nikim rozmawiać. Nie ma innej... No oprócz mojej żony, która nadal nią jest... No ale nie ważne. W tym momencie jesteś ty i nikt inny. Nie zrobiłem przecież tego specjalnie, a wczorajszy dzień, wiesz dobrze, że był dla mnie tak samo wspaniały jak dla ciebie. - Odgarnął jej kosmyk włosów, który po chwili założył za ucho, spojrzał w jej oczy i kciukiem pogłaskał jej policzek. - Wierzysz mi i wybaczysz?
- Wierzę... Ale... Wybaczę jeżeli mi powiesz co się stało w pracy.
- Dobrze, ale chodź do domu. - Westchnął cicho i złapał ją za rękę prowadząc do budynku. Wziął po drodze teczkę, otworzył drwi i weszli do środka. Po chwili znaleźli się w sypialni gdzie mężczyzna przebrał się w luźniejsze ubrania i usiadł na łóżku obok Lucy, opowiadając o zleceniu i wizycie Maxa. Słuchała go uważnie, a na końcu jego monologu siedziała przytulając go i opierając głowę o jego ramię. - No i to by było na tyle. W wielkim skrócie mówiąc... Jeżeli zawalę... Nie ma wielkiej kasy i firma zbankrutuje.
- Ayy skarbie, ja w ciebie wierze. Zawsze masz moje wsparcie. A teraz zapomnij o tym chociaż na chwilę i się zrelaksuj. Połóż się i odpręż, a ja ci zrobię masaż, hm? - Cmoknęła jego policzek i się uśmiechnęła. Nathan skinął głową i położył się zdejmując koszulkę. Dziewczyna usiadła na nim okrakiem i zaczęła robić masaż. Powoli mięśnie odpuszczały, tak samo jak i  stres, którego się dzisiaj nabawił. Dawno się tak dobrze nie czuł... Dawno nie był tak zrelaksowany jak teraz. Wszystko odchodziło wraz z zręcznymi rękoma młodej Hale.

-------------
No to macie ten wyczekany rozdział :D Szczerze mówiąc nie byłam pewna czy wstawiać to opowiadanie na bloga, bo nie wiedziałam czy się komukolwiek spodoba rola Nathana w nim. Widać myliłam się i jestem mile zaskoczona, że polubiliście to opowiadanie ;)
Korzystając z okazji chciałabym was zaprosić na forum o The Wanted, które niedawno powstało. Znajdziecie tam wszystkie newsy, które dotyczą chłopaków ;)

5 komentarzy:

  1. Jezu w końcu <33
    Taaak Ona i jej bunt xD
    Niech się z żoną rozwiedzie xD
    Czekam na nexta, zapraszam do mnie na prolog ;)
    http://demons-in-my-headd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu jaki skdnhuibhdnxknldhfru rozdział! *o* No cudo!
    Zonka sykesa zdradza go z Maxem, ja to wiem!
    Niech Sykes wezmie z nia rozwod i tyle, a bedzie z Lucy :D
    Lucy powinna zacząć pić melisse bo za nerwowwa jest XD
    Mam do ciebie wielką prośbe. Mogłabyś wstawić na blogu taką opcję żeby można byłoby go obserwować ? Sądze ze to wygodne rozwiazanie bo od razu na stronie glownej bloggera wyswietla sie nowy rozdzial :)
    No coz, zycze weny i czekam na nexta, dodawaj szybko :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Co to miało być z Maksem ja się pytam ???
    Ale rozdział cudeńko
    Czekam na NN

    OdpowiedzUsuń
  4. fantastyczny rozdział:)
    no teraz to ja na 100% wiem że jego żona ma romans z Maxem:)
    niech się z nią rozwiedzie i zwiąże z Lucy będzie wtedy lepiej:D
    oj coś czuję że jak Lucy drugi raz pojawi się w firmie Nathana to ta sekretarka będzie ją przepraszać i w ogóle a Nathan powinien ją opieprzyć za to że nie wpuściła jej:D
    weny życzę i czekam na next obyś szybko go dodała;)

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział ... i ty myślała że nam się sie spodoba ?? jeny lofciam tego bloga i będę to powtarzać jeszcze wiele razy pozdrawiam i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń