czwartek, 2 stycznia 2014


            Pierwsza noc spędzona w łóżku u boku chłopaka. Hmm... Właściwie to u boku mężczyzny. I to do tego bardzo przystojnego mężczyzny. Po pokoju rozległ się dźwięk budzika. Tym razem nie był to telefon brunetki. W nocy Nathan nastawił swój, aby przed zawiezieniem dziewczyny do szkoły móc jechać do domu i odświeżyć się. Sięgnął po małe urządzenie i wyłączył budzik. Przeciągnął się i uśmiechnął lekko na widok Lucy, która smacznie spała wtulona w niego. Była taka słodka i niewinna... Jak aniołek, chociaż czasem pokazuję osobowość diablicy. Ucałował ją w czółko, a ona cicho zamruczała. Powoli wysunął się z jej objęć i zaczął się ubierać.
- Gdzie idziesz? - No i nie udało się. Lucy się obudziła. Patrzyła na niego zaspanymi oczami, z lekko podniesioną głową. Uśmiechnął się do niej ciepło, zakładając na siebie czarną koszulkę z białymi napisami.
- Śpij skarbie. Jest dopiero przed siódmą. Pojadę do siebie wziąć prysznic i przebrać się, a potem wrócę po ciebie, dobrze? - Ucałował jej słodkie usteczka na dzień dobry. Kiwnęła głową, uśmiechając się i przewróciła na prawy bok. Pogłaskał ją po włosach i opatulił kołdrą. Schował telefon do kieszeni, otworzył okno i wyszedł, schodząc po kratce od winogron. Przeskoczył sprawnym ruchem ogrodzenie i otworzył swój samochód. Wsiadł do środka i ruszył do siebie. Miał nadzieję, że zdąży dojechać przed tym, jak Isabela się obudzi. Pędził przez miasto w zawrotnym tempie. Kiedy zapalało się żółte światło nie zwalniał, a wręcz przeciwnie, przyciskał mocniej pedał gazu. Wszystkich po kolei wymijał, byle tylko być jak najszybciej w domu. Zajechał na podwórko, gwałtownie hamując. Pociągnął za ręczny, wyjął kluczyki ze stacyjki i wysiadł, biegnąc czym prędzej do budynku. Otworzył drzwi, wszedł na górę rozbierając się przy tym do bokserek i wsunął pod ciepłą kołdrę, pod którą spała jego żona. Zdążył... Spała jak zabita. Po drodze ustawił sobie budzik. Odłożył telefon i przymknął oczy udając, że śpi. Jedna minuta, dwie minuty... I po chwili po raz kolejny w tym dniu usłyszał melodyjkę, która codziennie rano go budzi. Ani drgnął. Wiedział, że Isa zaraz się obudzi miejąc pretensje, że nie może przez to spać. Zawsze tak jest. Ona chodzi dopiero na godzinę 10, więc spokojnie może się wyspać. Kilka sekund i...
- Nathan wyłącz to cholerstwo! To że ty idziesz do pracy tak wcześnie, nie znaczy, że inni też! - Wymruczała przykrywając głowę poduszką. Uśmiechnął się do siebie i wyłączył budzik, wychodząc z łóżka. Podszedł do szafy i wyciągnął z niego czystą, czarną koszulę w białe, cienkie paski i ciemny garnitur. Wziął ubranie i poszedł do łazienki. Zdjął bokserki i wpełzał pod prysznic odkręcając trochę ciepłej i zimnej wody. Umył starannie swoje ciało i wyszedł wycierając białym ręcznikiem. Stanął przed lusterkiem i przeczesał ręką mokre włosy. Sięgnął po szczoteczkę do zębów i zaraz zaczął je myć, uprzednio nakładając trochę pasty. Po wszystkim otarł twarz i ubrał się. Wszystko uwieńczył perfumami. Przejrzał się w swoim odbiciu. Codziennie rano, od poniedziałku do piątku stawał się szanowanym biznesmenem. Na szczęście dzisiaj już piątek i koniec pracy. Na nieszczęście od jutra weekend i znowu będzie musiał się męczyć z czarnulką w domu... Na samą myśl o tym cicho westchnął i ruszył do kuchni po coś do jedzenia. Zbiegł ze schodów i po chwili był na miejscu. Otworzył lodówkę i przejechał wzrokiem po półkach. Yhym... Znowu nic nie ma do jedzenia. Same niskokaloryczne żarcie. Chyba zacznie się stołować w pracy albo na kebabach. Zamknął drzwiczki i zaparzył sobie kawę. Spojrzał na zegarek. Pora wyjeżdżać... Wypił szybko czarną ciesz i wybiegł z domu. Zasiadł za kółkiem i z piskiem opon ruszył do domu państwa Hale. Zajechał pod dom, samochodu rodziców Lucy nie było. Uśmiechnął się do siebie i wjechał na podwórko. Wysiadł, przeszedł na drugą stronę domu i wdrapał się po kratce do pokoju brunetki. Okno tak jak zostawił, tak było otwarte. Usiadł na skraju łóżka dziewczyny i lekko musnął jej czerwone usta swoimi.
- Skarbie... Wstajemy. Idziesz do szkoły. - Wyszeptał jej cicho do ucha, na co ona tylko zamruczała. - No dalej... Nie możesz przecież się spóźnić. Co będzie jak dyrektorka się o tym dowie?
- Nie idę dzisiaj... - Mruknęła i okryła się szczelniej swoją kołdrą. Spojrzał na nią dziwnie.
- Dlaczego? Jesteś chora? - Zmartwił się trochę. Patrzył na nią badawczo lekko przechylając głowę.
- Po prostu mi się nie chcę... - Jęknęła cicho. - Nie baw się w mojego tatę...
- O nie. Weekend jest jutro, a dzisiaj musisz jeszcze zawitać w szkole i przesiedzieć parę godzin patrząc na starych i brzydkich nauczycieli. Obiecuję ci, że wieczorem to odreagujesz. - Uśmiechnął się szeroko i zsunął z niej kołdrę, ale nie myślał, że brunetka będzie tak szybka. Chwyciła skrawek kołdry i zaczęła się z nim siłować. Chciała, żeby oddał jej nagrzaną kołderkę. Dobrze jej było w łóżku i nie zamierzała z niego dzisiaj wychodzić. Zrobi sobie długi weekend. Rodziców nie ma, są w pracy, więc się nawet nie dowiedzą. No dobra... Pewnie dyrektorka do nich zadzwoni, że jej nie ma i zapyta czy, aby przypadkiem się coś nie stało ich córce. Zawsze tak jest. Później obrywa od rodziców i dostaje szlaban. Chyba za często robi sobie wagary...
- Nathan oddaj kołdrę... Nigdzie nie idę. Przykro mi, ale wieczorem mam inne plany. Umówiłam się z Kelsey.
- Oddam jak wstaniesz... Nie chcesz ze mną spędzić wieczoru? - Zdziwił się lekko. Tego się nie spodziewał.
- No to trudno. Będę spała bez kołdry. - I ponownie wtuliła się w swoją fioletową poduszkę i misia. - Chcę, ale ona była szybsza. Musisz to jakoś scierpieć, a teraz daj mi spać. Proszę... - Jęknęła błagalnie i przymknęła oczy. Spojrzał na nią z niedowierzaniem. Dała mu właśnie kosza w sprawie ich spotkania wieczorem... No tego to się nie spodziewał. Myślał, że będzie zachwycona tym, a tu skutek odwrotny... Raz, dwa, trzy...
- Wstawaj! - I zaczął ją łaskotać na co dziewczyna zaczęła się wić po łóżku, krzycząc i próbując oddalić jego ręce od swojego ciała. Na marne, bo on był silniejszy i nie miał zamiaru przestać. Śmiał się z jej min. Po chwili przestał i ją ucałował. - Wstajesz... - Uśmiechnął się i wziął ją na ręce, po czym postawił na podłodze. - Mówiłem, że wstaniesz. - Zaśmiał się do siebie i pokazał rządek białych zębów. Brunetka spojrzała na niego wrogo.
- Jesteś przebiegły. Głupek jeden... - Mruknęła i otworzyła szafę w poszukiwaniu czegoś do założenia. Wyciągnęła jeansowe szorty i białą bokserkę, a na to koszulę w granatowo - białą kratę. Wzięła ubranie i poszła do łazienki zostawiając Natha samego w pokoju. Przemyła twarz wodą, umyła zęby i ubrała się. Przeczesała szczotką włosy i wróciła do pokoju. Zasiadła przed małym lusterkiem w metalowej ramie i zrobiła lekki makijaż. Sykes siedział na łóżku i cały czas się jej przyglądał. Każdemu jej ruchowi, nawet temu najmniejszemu.
- Ślicznie wyglądasz... - Na te słowa brunetka się lekko uśmiechnęła, rumieniąc. Coś się z nią dzieję... Coś pęka. Dziewczyna wiedząca czego chcę, nie okazująca raczej uczuć, wymięka przy nim. Staje się zupełnie kimś innym. Wstała z krzesła i spakowała wszystkie potrzebne tego dnia książki. Matma, fizyka... Matko.
- Chcesz coś do jedzenia? - Spytała zatrzymując się przy drzwiach i patrząc na niego.
- Przydałoby się... Może jakaś kanapka? Będę czekał w samochodzie ok? - Dziewczyna kiwnęła głową na znak zgodny i poszła do kuchni zrobić sobie i Nathanowi śniadanie na wynos. Zrobiła dwie kanapki, wpakowała je w małe torebki i poszła do samochodu, gdzie wsiadła z przodu na miejscu pasażera. Podała Sykesowi kanapkę i sama wzięła się za pierwsze śniadanie. - Zjem w pracy. - Uśmiechnął się do niej i ruszył w stronę liceum.


            Zmęczony mężczyzna wszedł do domu. Położył teczkę na podłodze i skierował się do kuchni czując zapach gotowanego obiadu. W pomieszczeniu krzątała się Isabela robiąc spaghetti. Podszedł do niej i ucałował ją w policzek, po czym usiadł na krześle ciężko wzdychając. Ciężki dzień... Konkurencja nie śpi. A najgorsze jest to, że powoli zabiera im wszystkich klientów. Do tej pory przecież to jego firma była najlepszą w projektowaniu domów. Klienci nigdy nie narzekali... No dobra, czasem znalazł się jakiś imbecyl, który zmieniał co chwilę zdanie, powodując tym samym kłopoty w projekcie, co za tym szło niezadowolenie jego samego. No cóż... Klient nasz pan i trzeba dla niego wszystko robić, tak żeby był zadowolony. Niższe stawki za projekt... Przecież niżej już nie mogą zejść! Nic by w ten sposób nie zarobili. Nigdy nie lubił George'a. Mężczyzna zawsze pchał się tam, gdzie go nie potrzebowali. Nathan ponownie westchnął i poczochrał palcami włosy. Po chwili Isabela postawiła przed nim talerz spaghetti. Podziękował uśmiechając się lekko i wziął się za jedzenie. Kobieta usiadła na przeciwko niego i również pochłaniała posiłek. Szatyn patrzył na nią co jakiś czas, myśląc czy w nocy nie zauważyła, że nie było go w domu.
- Kochanie... - Mężczyzna podniósł na nią swój wzrok, oczekując dalszej części. - Bo... W poniedziałek muszę jechać na kilka dni do Monterrey. W sprawach służbowych. Szef dał nam zlecenie, żeby załatwić coś ważnego. Nie będę ci teraz tłumaczyć co i jak, bo to lekko skomplikowane, a ty byś się zanudził.
- Aaa... Na kilka dni? To znaczy...? - Od razu się zainteresował. Kiedy czarna wyjedzie, będzie mógł spokojnie spotykać się z Lucy bez jakichkolwiek konsekwencji. Oby jak najdłużej.
- Trzy dni. W czwartek rano będę już w domu. - Uśmiechnęła się do niego. - Będę tęsknić, ale no nie moja wina, że szef akurat mi kazał lecieć. Zawsze ja... - Westchnęła cicho, grzebiąc w talerzu swoim widelcem.
- No, ale skoro musisz... Też będę tęsknić. No, ale zobaczysz, że szybko minie. - Wymusił uśmiech, a w głowie sam do siebie się szczerzył na myśl, że będzie miał kilka dni wolnego od kobiety... O tak tego mu brakowało. - A skoro o wypadach mowa. Idę dzisiaj do Jay'a. Mamy oglądać mecz. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu? - Spojrzał na nią, mając nadzieję, że się zgodzi.
- Jasne, idź. - Uśmiechnęła się do niego i skończyła swoja porcję spaghetti. No... Zgodziła się. Dziwne... Pierwszy raz nie miała żadnych wątów. No ale czym się przejmować? Ważne, że miał pozwolenie na wyjście...


            W tłum wjechało srebrne BMW, w którym siedziało dwóch mężczyzn. Od strony pasażera wysiadł brązowowłosy z loczkami, a od strony kierowcy mężczyzna o tym samym kolorze włosów tylko że prostych.. Oparł się o maskę samochodu szukając wzrokiem tej jedynej. Ostatnim razem kiedy tu była, jechała z nim w wyścigu. Dzisiaj chciał to powtórzyć, ale mając nadzieję, że ona tu jest. Poprosił Jay'a, aby poszedł załatwić starcie, a sam zamknął samochód i wyruszył w poszukiwaniu brunetki. W końcu była dzisiaj umówiona ze swoją blondwłosą przyjaciółką, a sądził, że raczej przyszły tutaj niż miałyby siedzieć w domu i plotkować. Szukał dziewczyny chodząc pomiędzy grupkami. W końcu dostrzegł ją. Stała razem z Blondi pijąc piwo. Dzisiaj była ubrana nawet grzecznie... Ostatnio miała kruciótką spódniczkę odkrywająca jej zgrabną pupę. Dzisiaj była ciutke dłuższa. No i bluzka była dłuższa, a nie tylko top zakrywający piersi. Podszedł i objął ją od tyłu, muskając ustami jej szyję.
- Nie chciałaś się ze mną spotkać to ja przyszedłem do ciebie. Cześć Kelsey. - Uśmiechnął się do blondynki, która odpowiedziała tym samym i odstawiła swoje piwo.
- To ja wam nie będę przeszkadzała. Spokojnie Lucy, rozumiem spotkamy się później albo jutro. - Uściskała swoją przyjaciółkę i poszła. Brunetka odwróciła się przodem do mężczyzny i się uśmiechnęła, przechylając lekko głowę.
- Pojedziesz ze mną w wyścigu? - Uśmiechnął się do niej i ucałował.
- A co ja będę z tego miała? - Uśmiechnęła się cwanie przejeżdżając paluszkiem po jego klatce piersiowej.
- No wiesz... Chyba dobrze znasz zasady wyścigów. - Wyszeptał do jej ucha, przygryzając je lekko.
- Gdzie masz samochód? - Odszeptała i złapała go za rękę. Uśmiechnął się i pociągnął ją w stronę swojego srebrnego BMW. Doszli do auta, gdzie czekał Jay. Przywitał się z dziewczyną i zwrócił się do kumpla, że zgłosił go do wyścigu i zaraz startuje. Wsiadł razem z brunetką do samochodu. Zapięli pasy i podjechali pod linię startu. 


            Stał razem z grupką innych młodych chłopaków. Był zwrócony tak, aby widzieć co robi jego dziewczyna, ale żeby nie zauważyła go, bo miałby przechlapane. Pił piwo i śledził każdy jej ruch. Nie słyszał o czym rozmawia z przyjaciółką, bo był za daleko. Nagle zauważył jak podszedł do niej o kilka lat starszy mężczyzna... Objął ją od tyłu i pocałował w szyję. Kto śmie dotykać jego laski?! Przecież ona jest tylko jego! Wkurzył się, ale wiedział, że nie może podejść. On ją całuje, obejmuje, a ona? A jej to nie przeszkadza i jeszcze się do niego szczerzy! Kur*wa! Co to za typ?! Myśli, że może sobie tak bezkarnie ją dotykać?! Patrzył na nich, a krew w jego żyłach buzowała. Tom chciał do nich podejść i mu przywalić, żeby odwalił się od JEGO dziewczyny. Może jeszcze się z nim puszcza? O nie! Tego byłoby za wiele! Mała suka! Puszcza się z kim popadnie?! Zobaczył jak brunetka bierze go za rękę i idą gdzieś. Poszedł za nimi oczywiście trzymając się w bezpiecznej odległości. Chwilę pogadali z jakimś gościem i wsiedli do srebrnego auta. Zobaczył jak podjeżdżają pod linię startu. Cholera będa się ścigać! Przecież jak ten kutas wygra, może ją spokojnie przelecieć! Takie są zasady! Ona tak po prostu mu się dała?! Szmata jedna!


            Nathan podjechał pod linię startu, spojrzał w bok na przeciwnika siedzącego w czarnym Porsche. Przeniósł wzrok na brunetkę i zapytał czy jest gotowa. Dziewczyna wzięła głęboki wdech i pokiwała głową. Dwie flagi powędrowały w górę, a po chwili skąpo ubrana blondynka, stojąca pomiędzy dwoma samochodami gotowymi do startu, opuściła je w dół. Ruszyli. Tym razem Lucy się nie bała. Miała przy sobie osobę, której ufała. Wiedziała, że Nathan da sobie radę i zrobi wszystko aby nic się nie stało. Wyścig był o wiele krótszy niż ostatnio. Samochody obydwu przeciwników mknęły łeb w łeb. Ostre zakręty i mocno przyciskany pedał gazu. Kilka metrów do końca. Dojechali na metę. Wygrali... Nath zatrzymał się gwałtownie za linią mety, odpięli pasy i spojrzał na dziewczynę.
- Wygraliśmy. Znasz zasady wyścigów. Teraz moja nagroda... - Uśmiechnął się i wpił namiętnie w malinowe usta brunetki. Nie protestowała i odwzajemniła pocałunek. Wtargnęła językiem do jego buzi, penetrując jej wnętrze.


6 komentarzy:

  1. No no no Jak dobrze że Izabela wyjeżdża i będą mieli dla siebie czas
    Ja chce w następnym +18 :*
    I Tom ich widział będzie ciekawe
    do NN

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominowałam cię do Liebster Award na :
      http://nathanialex.blogspot.com/

      Usuń
  2. Super rozdzial:)
    oj niech Tom sie ogarnie i tak ona z nim nie bedzie:D
    cos tak sadze ze Isabel ma jakis romans i dlatego wyjezdza na niby jakies spotkanie:)
    licze ze w nastepnym rozdziale beda sceny +18;d
    weny zycze i czekam na next;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Suuuuper!!! Dawaj mi tu następny bo się doczekać nie mogę!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Znalazlam twojego bloga zupelnie przez przypadek i... NIE ZALUJE! Jest naprawde swietny. Ciekawy watek, ktory wciagnal mnie od razu. Piszesz bardzo ciekawie, potrafisz zaciekawic czytelnika.
    Rozdzial mi sie strasznie podoba! :D Tylko mam jedno 'ale'... Czemu konczysz w takim momencie?! C z e m u :( Z niecierpliwoscia czekam na nastepny rozdzial. Mam nadzieje, ze szybko sie pojawi, bo jestem ciekawa. Weny :)

    OdpowiedzUsuń