poniedziałek, 6 stycznia 2014

            Kolejny nudny dzień w szkole. Do tego pała z biologii i uwaga na wfie. Pff chyba gorzej już być nie może... Błąd! Może! Dziewczyna została wezwana do dyrektorki za pyskówkę z nauczycielem od wychowania fizycznego. Dobrze, że obyło się bez rękoczynów, bo i do tego młoda Hale jest zdolna. Na szczęście opanowała się i nic takiego się nie wydarzyło. Oczywiście nagana pani Sanchez musiała być. I wszystko tylko przez to, że dziewczyna uderzyła koleżankę, która specjalnie jej podstawiła nogę. Jak wiadomo z Hale lepiej nie zadzierać, bo może to się źle skończyć. Tym razem to dla niej się źle skończyło, ale była zadowolona z tego, że przyłożyła tej wrednej i zbyt pewnej siebie Fuerte! Myślała, że ujdzie jej to na sucho? Błąd! Brunetka pożegnała się z dyrektorką i wkurzona wyszła z jej gabinetu. Całe szczęście, że to była ostatnia lekcja, bo dalej by nie pociągnęła, a jak już to pewnie jakaś sala lekcyjna by na tym ucierpiała. Przemierzyła szybko jasny korytarz i dotarła do szarej szafki. Z kieszeni spodni wyciągnęła mały kluczyk i otworzyła drzwiczki. Wyjęła granatową bluzę i trzasnęła drzwiczkami tym samym zamykając szafkę. Narzuciła na siebie wyjętą rzecz i chwyciła w rękę czarną torbę. Założyła kaptur i czym prędzej zbiegła ze schodów kierując się do wyjścia. Otworzyła z impetem drzwi i po chwili była już na zewnątrz. Jej oczom ukazał się szatyn. Beztrosko opierał się o swój samochód. On też ją dzisiaj już wkurzył. Jak zawsze nie dał jej położyć nóg na desce rozdzielczej. Samochód cholera ważniejszy od niej! Jeszcze patrzył czy aby przypadkiem samym postawieniem ich tam, nie nabrudziła. Idiota jeden! Podeszła do niego i z impetem rzuciła torbę na maskę BMW. Szatyn chwycił za pasek podnosząc jej torbę i patrząc na maskę czy jej nie uszkodziła siłą uderzenia. Lucy przekręciła oczami i naburmuszona wsiadła do samochodu. Mężczyzna patrzył na nią zdezorientowany. Uuu widać humorki... Westchnął cicho i wsiadł na miejscu kierowcy, rzucając torbę dziewczyny na tylne siedzenia. Spojrzał na brunetkę, która wlepiała wzrok przed siebie i nerwowo stukała paznokciami o siedzenie.
- Co się stało? - Złapał jej delikatną dłoń i ucałował lekko.
- Nic. - Odburknęła i wycofała swoją rękę z uścisku Sykesa. Lepiej, żeby się już nie odzywał, bo mu jeszcze przywali odreagowując i wyładowywując swoją złość skumulowaną z połowy dnia. Był pod ręką, więc to była jedyna możliwość pobicia kogoś. Mężczyzna, to co tam... Nawet go pewnie nie zaboli. Chociaż z siła Luss... Kto wie.
- Przecież widzę... - Westchnął i położył głowę na oparciu fotela. Trudno było nie zauważyć, jak jej oczy wiały nienawiścią i gdyby umiały zabijać to pewnie ktoś byłby już martwy.
- Tak stało się! Ty mnie olewasz i samochód jest ważniejszy ode mnie! Dostałam bombę z biologii, uwagę od faceta od wfu i naganę od dyrektorki, z którą miałam rozmowę! Coś jeszcze? A tak! Jeszcze pała z matmy!
- Okej... Ja za siebie przepraszam. Wiem, że czasem może za bardzo dbam o to cacko, ale to moja obsesja. Co do szkoły... Oceny poprawisz, a dyrektorka? Zostaw mi to, ja to załatwię. Tylko powiedz mi co się stało.
- Jak to ty załatwisz? No właśnie. Nadal nie wiem co cię łączy z Sanchez!
- Jak mi opowiesz to może się dowiesz. Zaraz to załatwię.
- Ayy no bo na wfie ta cholerna idiotka mnie podcięła specjalnie. No to ja jej oddałam! Na co facio się wkurzył, ja wdałam się z nim w pyskówkę to ten dał mi uwagę do dziennika i kazał iść do dyrektorki! Palant jeden! - Mówiła jak nakręcona. Słowa wypowiadała tak szybko, że szatyn z ledwością je wyłapywał i trochę zajęło mu czasu, aż wszystkie przetrawił w swojej głowie składając w jedną spójną całość. Kiedy dziewczyna mówiła to uderzała pięścią w schowek. W końcu uderzyła tak mocno, że syknęła z bólu, a klapa od niego otworzyła się. Kopnęła schowek zamykając go tym samym. Diablica... Ale nawet jak się denerwowała, to wyglądała słodko.
- Chodź. - Wyjął włożone wcześniej kluczyki ze stacyjki i wysiadł. Lucy ani drgnęła. Odprowadziła go wzrokiem z otworzoną buzią. - No wysiadaj. Nie będę na ciebie czekał nie wiadomo ile. - Zaśmiał się cicho i zamknął drzwi. Dziewczyna zmarszczyła lekko brwi i wysiadła z samochodu, po czym mężczyzna nacisnął mały guzik przy kluczach. Do ich uszu doszedł cichy dźwięk zamykającego się automatu. Nathan chwycił za rękę zdziwioną dziewczynę i ruszył w stronę szkoły. Weszli po schodach na pierwsze piętro i ruszyli w stronę drewnianych drzwi z napisem "Dyrektor". Sykes nawet nie zapukał tylko wtargnął do pomieszczenia uśmiechając się.
- Nathan? - Na twarzy pani Sanchez malowało się zdziwienie. Nie tylko dlatego, że w jej gabinecie pojawił się Sykes, ale też dlatego, że trzymał Hale za rękę. Usiadła na swoim fotelu. - O co chodzi?
- Cześć ciociu. - Mężczyzna uśmiechnął się szeroko i usiadł na krześle po drugiej stronie biurka. 
- Ciociu? - Lucy stała z otwartą buzią nie wierząc w to co usłyszała przed chwilą. On sobie z niej żartował czy jak? To jest jego ciotka? Naprawdę?! I tyle czasu ukrywał to przed nią? Cholera, ale się wygłupiła. Jej policzku momentalnie zrobiły się czerwone, a ona sama chciała zapaść się pod ziemię. - Ale wstyd... - Szepnęła cichutko do siebie i ze spuszczoną do dołu głową usiadła na krześle obok szatyna.
- Chciałem wytłumaczyć za Lucy tą całą sytuację, która miała dzisiaj miejsce. Tamta dziewczyna specjalnie ją podcięła, a Luss tylko się broniła, za co dostała uwagę od tego faceta od wfu. Uważam, że to było niesłuszne posunięcie, bo on a robiła to w obronie, a nie specjalnie. Nie zgodziła się z nim i dlatego doszło do wymiany zdań. Dobrze wiesz, że nauczyciele nie lubią sprzeciwu, ale czasem to uczeń ma rację. W tym wypadku jej się dostało za swoją obronę i kazano jej przyjść do ciebie.
- Nic się nie stało, już z nią rozmawiałam i wszystko mi wytłumaczyła.
- Ale dostała naganę z tego co wiem. Możesz ją cofnąć? - Mężczyzna uśmiechnął się szeroko.
- Właściwie... Dobrze, zrobię to tylko ze względu na ciebie.
- Jesteś kochana ciociu. - Uśmiechnął się do niej, a później skierował wzrok na brunetkę. Siedziała z szeroko otwartymi oczami, nie bardzo chyba rozumiejąc co się wokół niej działo. - A co u Diego?
- Poszedł na studia. Jest zadowolony z wyboru. No, ale przez to ja rzadko go widuję.
- Każde dziecko wyfruwa z gniazda prędzej czy później. Dobra, my lecimy. Dziękujemy i do zobaczenia. - Szatyn wstał i podszedł do ciotki całując ją w policzek. - Pozdrów wujka i przekaż Diego, żeby do mnie zadzwonił jak będzie w domu. - Złapał Lucy za rękę i wyszedł z gabinetu. Spojrzał na nią, a ta wlepiała w niego swoje oczy i jakby to było co najmniej milion dolarów. - Co jest? - Zaśmiał się cicho i musnął jej usta swoimi.
- Przepraszam ciebie bardzo, ale... Co to było?
- No co? Rozmawiałem z ciotką. - Uśmiechnął się szeroko do niej i ruszył dalej zostawiając ją w tyle.
- No właśnie! Z ciotką! Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej? Dlaczego nie powiedziałeś mi, że to twoja ciotka? Wyszłam na głupią! I teraz i na wycieczce... Właśnie! Już rozumiem dlaczego wtedy nie dostałam ochrzanu. - Dobiegła do Nathana i wskoczyła mu na barana. - Głupku ty! - Ugryzła go lekko w ucho śmiejąc się.
- Ała! A to co to miało być? - Szatyn zaśmiał się, chwytając za jej uda i schodząc po schodach. Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko ugryzła go w drugie ucho. - Bo zaraz zlecisz! - Starał się udawać poważnego, ale po chwili znowu wybuchnął śmiechem. Wyszedł z Lucy na plecach ze szkoły i pobiegł do samochodu, ledwo przed nim hamując. - Wysiadka. - Zrzucił ją lekko ze swoich pleców i postawił na ziemi. - Nie podziękowałaś mi jeszcze.
- Za co? Aaaa... Że nagana? A jak mam ci podziękować? - Uśmiechnęła się lekko. Sykes wskazał palcem na swoje usta. - Oj masz wygórowane marzenia. - Zaśmiała się i miała wsiąść do samochodu, jednak był zamknięty. Z resztą nie dane by to jej było, gdyż szatyn chwycił ją w pasie, przyciągnął do siebie i oparł się z nią o samochód wpijając w jej miękkie i słodkie usta.


            Młoda Hale siedziała zrezygnowana na podłodze z dwiema bluzkami w rękach. Znowu pakowanie... Jak ona tego nie lubi. Wyjazdy jak najbardziej, ale przygotowywanie to najgorsza rzecz jaka istniała. Przynajmniej jak dla niej. Nie wiedziała co ma ze sobą zabrać. Co prawda to tylko dwa dni, no najwyżej trzy, ale nigdy nie wiadomo jaka może być pogoda. Dlaczego większość umie spakować się w godzinę, a ona męczy się z tym kilka godzin? Z całej siły rzuciła bluzki na łóżko i sięgnęła po telefon wykręcając dobrze jej znany numer. Kilka sygnałów i...
- Cześć kochanie! - Pisnęła cicho do słuchawki i zaśmiała się. - Jesteś już spakowany?
- ...
- Cholera... No jak zwykle tylko ja nie jestem gotowa.
- ...
- Nie. To znaczy zaczęłam dwie godziny temu, ale i tak jestem na początku pakowania.
- ...
- Dam sobie radę.
- ...
- Tak na pewno. Widzimy się rano. Buziaki.
- ... - Przesłała jeszcze całusa i wcisnęła czerwony klawisz. Usiadła na łóżku ciężko wzdychając. Spojrzała na telefon i wpadł jej jeden genialny pomysł. I tak będzie musiała ją powiadomić. Blondi, ostatnia deska ratunku. Odblokowała klawiaturę i szybko wysłała smsa blondwłosej, żeby jak najszybciej się u niej zjawiła. Wcisnęła klawisz wyślij i wiadomość poszła w świat. No dobra... Pięć ulic dalej. Schowała telefon do kieszeni i wyszła z pokoju zbiegając po schodach na dół. Przeszła obok salonu, gdzie rodzice oglądali z Loly jakąś bajkę, by po chwili znaleźć się w kuchni i nalewać soku do szklanki. Usiadła na blacie i upiła łyk pomarańczowej cieszy. Jutro wyjazd. Sam na sam z Nathanem. Słoneczna Hiszpania po raz drugi. Mimowolnie uśmiechnęła się na samą myśl spędzenia z szatynem kilku dni. Plaża, hotel i tylko oni we dwoje. Z dala od wścibskich oczu ludzi, od ukrywania się. Weekend pełen wrażeń, zabawy i namiętności. Jednak wszystko zależy od Kelsey. Musi udawać, że z nią jedzie na ten wyjazd, bo inaczej przecież starzy nie puściliby jej. Po za tym jak na razie nie powinni wiedzieć, że spotyka się z Nathem. Z o wiele starszym facetem... Dla niej różnica wieku nie ma znaczenia. No dobra, nie spotykałaby się z facetem, który byłby starszy o jakieś... Dwadzieścia lat. To byłaby masakra, ale osiem... To wcale nie tak dużo. Równie dobrze on mógłby być jej starszym bratem, którego nie ma. Nagle do jej uszu doszedł dźwięk dzwonka. Zeskoczyła z blatu i popędziła otworzyć drzwi, żeby nie ubiegła ją jej mama. Kiedy zobaczyła blondynkę złapała jej rękę i wciągnęła do środka. Zamknęła drzwi i czym prędzej zaciągnęła przyjaciółkę na górę do jej pokoju aby uniknąć pytań ze strany pani lub pana Hale. Przkręciła kluczyk, żeby nikt nie wszedł do środka i usiadła na łóżku patrząc na zdziwioną dziewczynę.
- Bondi błagam pomóż... Oczywiście spakować się, ale mam też do Ciebie i inny interes.
- A gdzie ty się wybierasz? - Kelsey skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i uniosła brwi czekając na odpowiedź ze strony przyjaciółki. Była ciekawska i to bardzo. Zawsze musiała wszystko wiedzieć.
- No... Na wycieczkę. - Brunetka uśmiechnęła się szeroko.
- Na jaką wycieczkę? - Pisnęła blondwłosa, a Lucy w mgnieniu oka znalazła się na łóżku pod swoją koleżanką z unieruchomionymi rękoma. - Gadaj mi tu natychmiast gdzie jedziesz i z kim. Z Nathanem?
- Do Hiszpanii. Tak z Nathem. Iii... Mam dlatego prośbę. Moi rodzice myślą, że jadę tam z tobą. Wiesz babski wyjazd... Będziesz mnie kryć? Błagam...! - Lucy spojrzała na koleżankę błagalnym wzrokiem i złożyła ręce jak do modlitwy. Kelsey na słowa, że brunetkaa jedzie z Sykesem zapiszczała głośno, na co przyjaciółka zamknęła ją przykładając swoją rękę do jej ust. Istna wariatka!
- Dobra, będę cię kryć, ale...
- Ale co? - Oburzyła się Hale marszcząc przy tym brwi.
- Ale będziesz musiała mi wszystko opowiedzieć. Ze szczegółami!
- Bloooooondi no jak możesz?!
- No to nici z krycia. - Zaśmiała się blondwłosa i zeszła z koleżanki.
- Dobra opowiem! Ale bez upojnych nocy! - Luss wybuchnęła śmiechem i usiadła łapiąc poduszkę i rzucając nią w swoją przyjaciółkę. Kelsey zmroziła ją wzrokiem i również zaczęła się śmiać rzucając się na brunetkę i oddawając ciosy poduszką. Dosłownie jak małe dzieci. Jak małe, wygłupiające się dziewczynki.
- Blondi!
- Ej! Ja już nie jestem blondi! Wybij sobie to w końcu z tego swojego łba!
- Ale kiedyś nią byłaś, a ja lubię tak na ciebie wołać! - Kelsey nadal zanosiła się śmiechem. Diabeł wcielony! Te dwie to mieszanka wybuchowa. Zawsze uwielbiały się wygłupiać. Od maleńka się przyjaźniły. Były jak siostry. Zawsze się wspierają w trudnych chwilach. Nie ma takiej rzeczy, której by dla siebie nie zrobiły. Jak trzeba kryją się nawzajem. Jeszcze nigdy nie wpadły. Są dobrze zorganizowane, chytre i mądre. Nie umieją się na siebie długo gniewać, a ich kłótnie trwają co najwyżej pięć minut. Nagle telefon brunetki się rozdzwonił. Blondi wyciągnęła go z kieszeni koleżanki za czym ta się skapowała i odebrała mówiąc słodkim głosem. - Tu sekretarka Blondi. Obecnie jest niedostępna lub poza zasięgiem. Coś przekazać temu gargamelowi?
- ...
- Aaa... Nath... Witam. - Kelsey uśmiechnęła się szeroko i wolną ręką unieruchomiła swoją przyjaciółkę, która próbowała wyrwać jej telefon. Mimo, że dziewczyna próbowała się uwolnić, miało to marny skutek.
- Blondi oddaj!
- ...
- Tak pakuję się. Moja w tym głowa, żeby była gotowa na czas.
- ...
- Jutro się zobaczycie. Z resztą... Może zadzwoni do ciebie jak skończy się pakować.
- Blooooondi!
- ...
- Tak tak. No to buziaki i życzę upojnych nocy z Luss w Hiszpanii! - Szybkim ruchem rozłączyła się i wyrzuciła telefon na stertę ubrań. Lucy zapiszczała zwalając ją kopniakiem z łóżka.
- Zamorduję cię!
- Jak to zrobisz to nikt ci nie pomoże w pakowaniu i beze mnie nie pojedziesz ze swoim ukochanym do słonecznej Hiszpanii. A tego chyba byś nie chciała? - Zaśmiała się i zaczęła wybierać i składać ubrania koleżanki chowając je do walizki. Brunetka dała już za wygraną i siedziała na łóżku trzymając w rękach brązowego miśka i patrząc co wybiera jej przyjaciółka. Kelsey wyciągnęła z szuflady skąpą bieliznę z koronki w kolorze czarnym lekko pogwizdując pod nosem. - No no no... Nie wiedziałam, że masz takie seksowne rzeczy u siebie w szafie.
- Bo niedawno to kupiłam kochanie. - Z ust Lucy po raz kolejny tego wieczoru wydobył się głośny śmiech. Blondynka uśmiechnęła się cwanie i spakowała ową rzecz do walizki.
- Ej! Zostaw to tam gdzie było...!
- Że co? O nie kochanie! Jedziesz na kilka dni do słonecznej Hiszpanii tylko z facetem... Z facetem ze swoich snów, czytaj Nathanem, więc... Przyda ci się to. - Uśmiechnęła się szeroko i puściła jej oczko. Brunetka chwyciła w rękę poduszkę i rzuciła nią w koleżankę. - No nie mów mi, że jedziesz tam z nim, tylko po to, żeby pozwiedzać, bo nie uwierzę. W dzień plaża, a wieczorem klub i... Seks! Ostry seks! - Blondwłosa roześmiała się i wrzuciła do walizki dwie krótkie sukienki, które jej koleżanka mogłaby założyć na wyjście do klubu.
- Jesteś zboczon! - Po raz kolejny wulkan energii oberwał poduszką. - Myślisz tylko o jednym!
- Ty też Blondi! - Kelsey znowu obezwładniła dziewczynę, siadając na niej okrakiem. - Będziesz miała przy sobie takie ciacho... Nic tylko się z nim kochać i go ujeżdżać bez końca. Ayy wyobrażam już sobie jaki on musi być drapieżny w łóżku... Jego ręce błądzące po moim ciele... Usta pieszczące moje ciało... 
- Kell! Nie wyobrażaj sobie za dużo, bo on jest mój! Znajdź sobie jakiegoś! Może... Nathan ma kolegę. Z resztą słyszałam, ze ma wolnego przyjaciela. Wypytam. - Brunetka zaniosła się śmiechem widząc rozmarzoną minę swojej przyjaciółki. Wariatka... NO wariatka do potęgi entej!
- Ojj no rozmarzyłam się lekko. A ten kolega to przystojny?
- Nie wiem, nie widziałam go jeszcze, ale mówię że popytam Natha co i jak i dam ci znać. Bylebyś mi z dala się trzymała od Sykes! Bo inaczej, to że jesteś moją przyjaciółką nie pomoże! - I przez kolejne bite dwie godziny słychać było krzyki i śmianie się. Walizka się zapełniła i jak zawsze był problem z jej zapięciem. W Barcelonie to Nathan będzie miał problem, żeby ją zasunąć, bo brunetka nie zamierzała tego robić sama skoro będzie miała przy sobie takiego umięśnionego mężczyznę jak on. Siłownia widać się przydaję. Niedługo przed północą przyjaciółki się pożegnały i Kelsey pojechała do siebie, a Lucy zasnęła myśląc o weekendowej wycieczce z szatynem.


            Spodenki, podkoszulki, bokserki, kąpielówki... Kolejne ubrania lądowały do walizki szatyna. Pakował się na wyjazd służbowy. Przynajmniej tak powiedział swojej żonie, a prawda była zupełnie inna. Oczywiście Isabela musiała się obrazić, bo przecież inaczej to nie byłaby ona. Zawsze tak jest przed jego wyjazdami. Prędzej czy później jej przejdzie, nie ma się tym co martwić. Wyjazd dobrze mu zrobi. Nie dość, że spędzi trochę czasu sam na sam z Luss to odpocznie od tego chaosu w pracy i w domu. Od ciągłych narzekań Isabeli i tego jej szczebiotania do jego ucha. Wrr... To go doprowadzało do białej gorączki. Nie rozumiał jak kobieta może stać się taką słodką idiotką albo może raczej być? I dlaczego on tego nie zauważył wcześniej... Westchnął cicho i włożył ostatnią rzecz do czarnej walizki. Zdjął ją z łóżka i postawił przy ścianie obok drzwi. Wyszedł z sypialni naciągając na siebie koszulkę i chwytając w locie ipoda. Schował go do kieszeni i założył słuchawki na uszy zbiegając po schodach i kierując się do wyjścia. Wybiegł z domu i trzasnął drzwiami. W szybkim tempie przemierzył dróżkę do jego domu po czym wbiegł na chodnik i omijał po drodze ludzi wracających z pracy. Po kilkunastu minutach wbiegł do parku gdzie zrobił rundkę wokół sporawego jeziorka i tą samą drogą udał się z powrotem do swojego domu. Najczęściej biegał rano przed pracą, ale zdarzały się też wieczory tak jak ten kiedy to robił. Wysiłek sprawiał, że złe emocje ulatywały z jego ciała. Biegnąc mógł myśleć o swoim życiu i rozważać rożne posunięcia w jego firmie lub po prostu nie skupiać się na tych problemach. Muzyka drażniąca jego bębenki w uszach sprawiała, że jego nogi poruszały się w jej szybki rytm, nie pozwalając się mu zatrzymać. Ostatnią prostą do domu pokonał w sprincie. Wpadł do domu zdejmując słuchawki z uszu i mokrą koszulkę klejącą się do jego ciała. Od razu skierował się pod prysznic, by zmyć z siebie wysiłek i zrelaksować się pod letnią wodą. Obmył starannie swoje ciało i wytarł je czarnym ręcznikiem owijając nim swoje biodra. Przeszedł do sypialni, gdzie jego żona już spała. Wyciągnął z szafy czyste bokserki i założył je ściągając ręcznik. Nastawił budzik w telefonie na godzinę piątą i wsunął się pod kołdrę zasypiając po niedługim czasie. Jutro wyjazd do Hiszpanii. Oby Isabela rano nie robiła żadnych problemów.


            Promienie słoneczne powitały parę w Hiszpanii. Ciepłe powietrze i ani jednej, nawet najmniejszej chmurki na niebie. Stali przed lotniskiem czekając na mały busik, który miał ich przetransportować do hotelu. Nie musieli długo czekać jak podjechało srebrne auto. Kierowca zabrał od nich walizki i wpakował je na tył samochodu do bagażnika. Zajęli miejsca obok siebie i ruszyli, żeby zacząć swój weekendowy wyjazd.Nathan trzymał dziewczynę za rękę, a ta cały czas pokazywała mu coś za oknem. A to kogoś, a to jakieś fajne miejsce. Cały czas się uśmiechała, a jej oczy błyszczały niczym brylanty. Była szczęśliwa, że mogła tu z nim być i że spędzą trochę czasu sami ze sobą, bez innych wścibskich oczu. Po kilkunastu minutach mężczyzna, prowadzący samochód zatrzymał się pod hotelem, gdzie nad samym wejściem widniał duży napis "Hotel Granvia". Kierowca podał im walizki i odjechał życząc im miłego wypoczynku. Nath chwycił za uchwyty obu bagaży i skierował się do recepcji, do której prowadził duży hol. Co jak co, ale hotel robił wrażanie. Nawet taki szczegół jak kwiaty cieszył oczy turystów. Szatyn potwierdził rezerwacje i po chwili ruszył w stronę windy wraz z Lucy, która trzymała w ręku dwie małe karty. Weszli do windy, gdzie dziewczyna nacisnęła metalowy guzik z numerem 5. Chwila przejażdżki windą i byli na miejscu. Szli przez kremowy korytarz wyłożony czerwoną wykładziną. Na ścianach paliły się trójkątne kinkiety, a gdzie nie gdzie stały małe stoliki ze świeżymi kwiatami. Po prawej stronie znaleźli drzwi z numerkiem 566. Anahi otworzyła drzwi przeciągając kartą po czytniku i po chwili weszli do środka. Dziewczyna stanęła na środku pokoju rozglądając się wokół siebie. Bajka... Uśmiechnęła się szeroko do siebie i czym prędzej wyszła na balkon. To co tam zobaczyła sprawiło, że nie mogła wypowiedzieć ani jednego malutkiego słówka. Widok na morze... Ale jaki! Sykes zostawił walizki pod ścianą i wyszedł za Luss. Stanął za nią i objął w pasie całując ją delikatnie w opalone ramię. 
- Podoba ci się? - Szepnął jej na ucho lekko całując w szyję.
- Żartujesz? Tu jest jak w bajce... - Odwróciła się do niego przodem i uśmiechnęła szeroko.
- Wiem co spodoba się mojej księżniczce. - Odwzajemnił gest i ucałował czule jej malinowe usta. Oderwał się po chwili i ponownie wykrzywił usta w uśmiech. - Mmm... A widziałaś łóżko?
- Nie. To znaczy tak. To znaczy nie... - Zaśmiała się i po chwili byłą już w środku pokoju. Zrobiła rozbieg i wskoczyła na wielkie, mięciutkie łóżko. O tak... Spędzi na nim dużo czasu. Najlepiej, gdy będzie wracać do Meksyku zabierze je ze sobą. Tak tak to już jej ulubione miejsce przez ten weekend. Po chwili poczuła jak lekko odbija się od łóżka. Spojrzała w bok i ujrzała szeroko uśmiechniętego szatyna. Odwróciła wzrok i zobaczyła ogromną wannę. Taka rzecz w pokoju... - A gdzie trochę prywatności?
- Mi to nie przeszkadza. - Ponownie mężczyzna pokazał rządek białych zębów. - Przynajmniej będę mógł cię podziwiać jak będziesz brała kąpiel. O tak... Twoje seksowne ciało... Te nogi... Pupa i biust... No i twoje słodkie usta. Może wypróbujemy teraz łóżko? - Wpił się w usta dziewczyny i wsunął rękę pod jej bluzkę.
- Napaleńcu! Ty jesteś niewyżyty jak słowo daję! - Lucy zaniosła się śmiechem, nie mogąc się powstrzymać. 
- Taki mój los kiedy jestem przy tobie kocico. - I złożył pocałunek na jej szyi.
- Miło mi to słyszeć, ale łóżko wypróbujemy wieczorem, bo teraz... Idziemy na plażę. No zbieraj się zbieraj, szkoda czasu. - Uśmiechnęła się słodko i zeskoczyła z łóżka rzucając w szatyna poduszką. Zrobił lekko obrażoną minę, ale po chwili już śmiał się razem z Hale. Wypoczynek oficjalnie czas zacząć!



15 komentarzy:

  1. No jak zajebiście :*
    Razem w Hiszpanii ale będzie zboczuchów :D
    Czekam na NN

    OdpowiedzUsuń
  2. JA.CHCĘ.NASTĘPNY.ROZDZIAŁ.BO.INACZEJ.ZAMORDUJĘ.ŻEBY.PRZECZYTAĆ.TEN.ZREZYGNOWAŁAM.Z.NAUKI.WIĘC.DAWĆ.MI.TU.17.ROZDZIAŁ.ALE.TO.JUŻ!!! A tak w ogóle to ten był zajebisty :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewka nie tylko ty ja również
      /Roxana

      Usuń
  3. o boże świetny rozdział nie mogę się już doczekać kolejnego :D
    podziwiam twój talent twórczy i mam nadzieję że jutro pojawi się nowy rozdział :D
    pozdrawiam i zyczę weny

    OdpowiedzUsuń
  4. super rozdzial:)
    ale niespodzianka dyrektorka jest jego ciotka to dlatego umie sie wszedzie wkrecic:p
    Hiszpania jupi ale fajnie ze wyjechali gdzies razem:)
    ale bedzie sie dzialo ohoh z lozka nie beda wychodzic praktycznie:D Kels wiedziala co jej zapakowac:D
    weny duzo zycze i czekam na next;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na początku myślałaam że ta dyrektorka to jeego mama . xd a tu niespodzianka .
    Roozdział świeetny. <3
    czeekam na nexta i maam (cichą) nadzieję że pojawi się już jutro. :)

    haaha, dzisiaj przez cały dzień zaglądałam sprawdzić czy nie ma przypadkiem już kolejnego rozdziału. ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest mi smutno bo tylko jeden rozdziała dodałaś za to jutro widzę aż 2. Oczywiście jeśli dasz radę. Czekam z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
  7. jak dam to twojej matce do poczytania to się ze wsydu spali najduchu zboczony....za nauke się weź lepiej bo pod lasem będziesz zarabiać i kazdy zul to twój idol będzie idiotko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. anonimie ogarnij się ... jak chcesz takie rzeczy pisać to lepiej się ujawnij bo takie rzeczy tylko tchórzę piszą którzy boja sie przyznać że nie maja takiego talentu jak ona a to że są niektóre sceny takie z życia wzięte to podkreśla jej bloga ... i szczerze mówiąc ma prawo pisac to co chce bo jest już pełno letnia i założę się ma leprze oceny niż ty . a jak coś ci nie pasuje to po prostu nie czytaj tego bloga nikt cie do tego nie zmusza .....

      Usuń
    2. Nie podoba ci się to Spierdalaj NIKT ci nie karze tego czytać !
      Zazdrościsz Talentu ?!

      Usuń
    3. Ty anonimku powyżej , jak Ci dam w ryja to wtedy będzie fajnie ^^ . A ten rozdział mmm świetny <3 Czekam NN / Ż

      Usuń
  8. Aww, oni razem wyjechali aww. Jestem pewna, ze Nathan cos dla niej zrobi ^^
    Zaskoczylas mnie tym, ze dyrektorka to ciocia Sykesa xdd
    Czekam na nastepny. Weny xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Wczoraj znalazłam ten blog i dzisiaj go skończyłam. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak szybko coś przeczytałam.Uwielbiam to opowiadanie bo jest zupełnie inne od tych wszystkich które czytałam wcześniej. Czekam na następny, mam nadzieję że szybko dodasz bo chyba nie wytrzymam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Cuuudo *-*
    Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń