niedziela, 5 stycznia 2014



            Szatyn siedział na brzegu i raz po raz rzucał małe kamyki do wody. Czekał już 2 godziny, ale nie zamierzał zrezygnować. Miał nadzieję, że mimo wszystko Hale przyjdzie tu, chociażby po to aby porozmawiać... Wytłumaczyć sobie to wszystko. Mógłby siedzieć tu cały dzień i noc, żeby tylko móc ją zobaczyć i szczerze, patrząc w jej zielone oczy przeprosić za wszystko. Za ból jaki sprawił jej kiedy przyszła do niego i prosiła o przenocowanie. Przez te kilka dni przekonał się, że tęskni za jej towarzystwem, uśmiechem, nawet za tymi nogami na desce rozdzielczej jego samochodu. Za nią całą. Popełnił głupi błąd, który chciałby z całego serca naprawić. Chciał dobrze, ale nie przewidział tego, że ona będzie tak cierpieć i on też. Wziął zamach i z impetem wrzucił kamień do wody. Schował twarz w dłonie, a po jego policzku spłynęła łza. Był draniem... Był cholernym draniem, który krzywdzi tyle osób wokół siebie. Ostatnio nic mu nie wychodzi, nie to co kiedyś. Jeszcze nie dawno ludzie postrzegali go jako osobę ambitną, która dociera do celu swoją ciężko pracą lub że jest szczęściarzem, a teraz? Teraz stacza się na samo dno... Nie umie nic dobrze zrobić. Jeszcze Lucy... Miał nadzieję, że dziewczyna kiedyś mu wybaczy. Może nie teraz, ale kiedyś... Za jakiś czas. Nie chodziło mu o jakieś więzi tylko po prostu o wybaczenie. Za to co zrobił i co powiedział. Westchnął cicho i wstał, kierując swoje kroki do samochodu. Poddał się myśląc, że dziewczyna już nie przyjdzie. Nagle usłyszał krzyki i przekleństwa wypowiadane przez znajomy mu głos. Spojrzał w stronę skąd wydobywały się dźwięki i zobaczył brunetkę z jednym butem w ręce. 
- Cholera no wiedziałam, ze się rozwalą, ale że akurat teraz?! Szajstwo jedno! Pójdę tam i złoże reklamację, żeby po dwóch miesiącach, a gdzie tam! Po nie całych dwóch miesiącach chodzenia, żeby się rozleciały! Jak słowo daję... Taką im aferę urządzę, że popamiętają. Zwrócą mi kase i nawet nie ma mowy, że nie. Chyba nie wiedzą, że nie zadziera się z Lucy Hale! Auuuuu! Cholera! - Wrzasnęła na całe gardło i złapała się za gołą stopę, przewracając się na trawę. - Cholerny kamień! Wyłożyliby tu jakiś asfalt albo coś! - Pomasowała nogę i z całej siły wyrzuciła trampka gdzieś daleko od siebie. Pech chciał, że w jej kierunku szedł Nathan i dostał z buta w brzuch. Jęknął cicho, ale po chwili przemieniło się to w śmiech. - No i z czego rżysz?
- Oj Lucy Lucy... - Usiadł obok niej uśmiechając się promiennie. - Przyszłaś.
- Jak widać. Ale moje trampki tego nie wytrzymały... Gówno warte to szajstwo... - Szatyn śmiał się z jej miny i zawziętości. Wyżywała się na Bóg wie czemu winnemu trampku na lewej nodze. Uderzała nim kawałkiem patyka, a później odrywała gumę na jego boku. Gdyby miała nożyczki to pewnie pocięłaby go na małe kawałeczki.
- No już go zostaw, bo zaraz nic z niego nie zostanie... - Mężczyzna chwycił jej ręce odciągając od buta. - Przyszłaś tu chyba ze mną porozmawiać prawda? - Spojrzał w jej zielone oczy.
- Tak... - Westchnęła cicho dziewczyna i usiadła wygodnie, krzyżując nogi. - Sam napisałeś tą piosenkę? - Zaczęła skubać trawę. Matko co ona z tymi rękami...? Cały czas coś z nimi robi. Jak nie buty to trawa... Ciekawe co jeszcze. - Słowa i muzykę?
- Tak. Przed tym jak pojechałem do ciebie do szkoły, napisałem ją. Chciałem cię przeprosić, a tylko to wpadło mi do głowy. Myślałem, że nic z tego nie wyjdzie, bo dawno tego nie robiłem, ale jak widać takich rzeczy się nie zapomina. Bałem się, że się nie uda... Że nie dadzą mi jej zaśpiewać. Nie chciałem tego robić przed twoją klasą, twarzą w twarz, dlatego zrobiłem to przez szkolne radio.
- Podobała mi się. Ale... Teraz wytłumacz mi wszystko. Dlaczego to zrobiłeś...?
- Ech... - Szatyn westchnął cicho i usiadł naprzeciwko niej. - Chciałem cię uchronić... To nie jest tak, że... Ty dla mnie nic nie znaczysz. Wręcz przeciwnie. Przez ten cały czas przywiązałem się do ciebie i czuje coś dziwnego. Kiedy jesteś przy mnie wariuje... Moje serce przyśpiesza, ręce się pocą, a język plącze. Wtedy... To co powiedziałem... Kiedy mnie biłaś, płakałaś... Miałem ochotę wziąć cię w ramiona i tulić. Nawet nie wiesz jak siebie nienawidzę za to co zrobiłem. Przeze mnie wylądowałaś w szpitalu... Po prostu ja... Nie chciałem żebyś cierpiała za jakiś czas. Jesteś ode mnie młodsza, a to... Nasz związek nie wiem czy ma przyszłość. - Spojrzał ponownie na nią przerywając, ale widząc smutek, a zarazem złość w jej oczach szybko zaczął kontynuować. - Nie wiem czy ma przyszłość, ale mimo tego chce spróbować. Postawić wszystko na jedną kartę i spróbować. Może zachowuje się teraz jak dzieciak ryzykując, ale... Chcę tego i wiem, że nie będę tego żałować. Tylko wybacz mi...
- Wybaczam, ale obiecaj mi coś. - Spojrzała w jego oczy, aby mieć pewność, że mówi prawdę. - Będziesz w stosunku do mnie szczery. Zawsze. - Mężczyzna pokiwał głową słysząc jej słowa.
- Obiecuję. - Uśmiechnął się lekko i wstał biorąc dziewczynę na ręce. Obkręcił się z nią dookoła i wpił namiętnie w jej usta. Znowu był szczęśliwy. Odzyskał ją. Na szczęście mu wybaczyła, choć miał wątpliwość, że to zrobi. W końcu zranił ją bardzo, ale udało się i teraz mógł cieszyć się jej bliskością i obecnością.


            Po opalonym ciele młodej dziewczyny spływały krople ciepłej wody. Nalała trochę płynu do kąpieli na gąbkę i starannie myła nią swoje ciało. Woda spłukiwała zarówno pianę jak i emocje z całego dnia. Te dobre i te złe... Wiele wydarzyło się przez te kilkanaście godzin. Dzień zaczął się nie przyjemnie, ale z czasem stawał się coraz bardziej szczęśliwszy. Nuda w szkole i lekcja chemii... Piosenka przed całą szkołą. Chyba nikt nie podejrzewał, że to chodzi o nią. No może oprócz Blondi. Ale wracając do tego co dla niej zaśpiewał i napisał... Właśnie! On ma uczucia! Jakby nie patrzeć to było... Romantyczne. Uśmiechnęła się na wspomnienie sprzed kilku godzin po czym spłukała biały puch i wyszła spod prysznica owijając się dużym ręcznikiem w kolorze brązowym. Stanęła naprzeciw lustra i przeczesała palcami swoje długie włosy, zmoczone przez wodę. Ułożyła je w koka ściskając mocno i chwyciła szczoteczkę nakładając na nią trochę pasty. Wyszczotkowała dokładnie zęby, po czym wytarła buzię o drugi ręcznik i wyszła z łazienki gasząc światło. Zeszła do kuchni rozglądając się za butelką wody. Po chwili mknęła już po schodach na górę. Szybkim ruchem otworzyła drzwi do swojego pokoju i stanęła jak wryta. Na łóżku siedział nie kto inny jak Sykes. Zlustrował ją wzrokiem od góry do dołu i uśmiechnął się się szeroko. Zmarszczyła brwi i zamknęła drzwi na klucz. Ponownie przeniosła swój wzrok na jego postać i rzuciła w niego butelką z wodą.
- Co ty tu robisz zboczeńcu? - Stanęła krzyżując ręce na klatce piersiowej i cicho tupała nogą czekając na jego odpowiedź. Nic nie odpowiedział. Uniosła do góry brwi i wydała z siebie cichy pisk, który miał go ponaglić.
- No jak to co? Siedzę sobie tutaj spokojnie i czekam na ciebie. A ty... Widać byłaś pod prysznicem. - Szatyn ponownie ukazał rządek swoich białych zębów. Dziewczyna chwyciła brzeg ręcznika i podciągnęła go lekko do góry co spowodowało, że trochę odsłonił dolną część jej ciała. Drugą ręką pociągnęła go lekko do dołu. - Ayy Luss przestań i tak już widziałem się bez ubrania. - Zaczął się cicho śmiać, wyciągając do niej ręce.
- To nie to samo. To, ze mnie widziałeś wcześniej, nie znaczy, że możesz teraz. - Udała obrażoną i wyjęła z szafy fioletową koszulkę nocną i stringi by po chwili założyć to na siebie. Powiesiła ręcznik na oparciu krzesła i usiadła obok mężczyzny przytulając do siebie małą czerwoną poduszkę pasującą kolorem do ścian.
- Oj Lucy nie przesadzaj. - Nathan zaśmiał się cicho i położył na łóżku, podkładając ręce pod głowę. Po chwili chwycił rękę dziewczyny i pociągnął do siebie co sprawiło, że szatynka glebnęła na niego jak długa. Zrobiła wściekłą minę, ale on nie robiąc sobie nic z tego musnął lekko jej usta swoimi. Opierała się chwilę lecz zaraz odwzajemniła wpychając do jego buzi swój język i penetrując nim jej wnętrze. Mężczyzna przyłączył się do tej zabawy i przewrócił ją na plecy zabierając poduszkę i wyrzucając ją na podłogę. Całował jej słodkie usta zachłannie, ale i czule smakując je po trochu. Palce u lewej ręki wplątał w jej włosy, a prawą dłonią sunął po jej nagim udzie, dotykając jej gładkiej skóry co przyprawiało dziewczynę o dreszcze.
- Nie Nath... Nie możemy... - Wyszeptała cicho i położyła dłoń na jego ręce, sunącej wzdłuż jej uda, czym zatrzymała go. Spojrzał na nią pytająco i zadał ciche pytanie "Dlaczego?". - Rodzice są obok... Ściany mają uszy.
- Tylko trochę pieszczot... Obiecuję ci, że nic więcej. - Wyszeptał wprost do jej ucha i złożył delikatny pocałunek na jej szyi. Westchnęła cichutko i przymknęła oczy oddając się całkowicie poczynaniom Sykesa. Kiedy błądził opuszkami palców po jej skórze, czuła dreszcze. Nagle do ich uszu doszło cichutkie pukanie do drzwi. Szatyn spojrzał przestraszonym wzrokiem na Lucy i nie wiedział co ma zrobić. Jak to jej rodzice, to go nakryją, a tego by nie chciał. Dziewczyna spojrzała na niego śmiejąc się z jego przestraszonej miny.
- Przedstawię ci kogoś. - Uśmiechnęła się promiennie i wypełzała spod ciała mężczyzny. Przekręciła kluczyk i otworzyła lekko drzwi. - Co się stało? Powinnaś już dawno spać.
- Tnił mi się potwól. - Powiedziała cichutko Loly i wyciągnęła swoje małe rączki w kierunku siostry. Lucy wzięła ją na ręce i zamknęła drzwi na klucz. Dziewczynka spojrzała na Nathana i wtuliła się w siostrę.
- Nie bój się. To jest Nathan mój kolega, Nath to jest Loly, moja młodsza siostra. - Szatyn chwycił rękę małej i lekko potrząsnął witając się z nią z uśmiechem.
- Cześć. Jestem Nathan. Masz bardzo ładne imię. - Dziewczynka na te słowa się uśmiechnęła i powiedziała ciche "tiękiuje". - Ile masz lat?
- Ćtely. - Pokazała cztery paluszki u ręki i się uśmiechnęła. Lucy usiadła na łóżku sadzając ją sobie na kolana.
- To już jesteś duża. - Mała pokiwała główką, tuląc się do siostry. Po chwili przymarszczyła lekko czoło.
- A cio u naś lobiś Nathian?
- Nathian. - Lucy zaśmiała się na wymawiane przez siostrę imię. Takie słodkie, zdrobniałe. 
- Oj Lucy przestań, bardzo ładnie. A wiesz siedzę sobie tutaj i rozmawiam z twoją siostrą.
- A o cim? - Mała była wygadana, ale i ciekawska. Zawsze musiała wszystko wiedzieć. Co i jak, gdzie i dlaczego. Taki wiek. - A tiedy psisiedłieś? - Przechyliła lekko główkę w prawą stronę i zmarszczyła czoło.
- A o wszystkim. Niedawno, spałaś już. 
- Dobra mała, na dzisiaj koniec rozmowy z Nathem, bo musisz iść spać. 
- W nocy jak dzieci śpią to rosną. A ty chcesz być duża? - Mała pokiwała główką, patrząc na mężczyznę. Poczochrał jej lekko włoski na co ona zrobiła obrażoną minę, krzyżując rączki na klatce piersiowej. - Jak siostra... Jak siostra. - Szatyn zaśmiał się patrząc na małą. Po chwili przeniósł wzrok na Lucy i zobaczył taki sam wyraz twarzy co u jej młodszej siostry. Wybuchnął śmiechem. Jednak po chwili się uspokoił, zdając sobie sprawę, że może obudzić ich śpiących w pokoju obok rodziców.
- A psijdzieś jeście to naś?
- Przyjdę. Ale musisz mi coś obiecać. I Lucy z resztą też. Przyjdę się z tobą pobawić jeżeli nie powiesz rodzicom, że byłem. Nie powiesz? - Loly popatrzyła na mężczyznę spod byka, ale w końcu pokiwała główką i przystawiła paluszek do ust na znak, że nie piśnie ani słówka. - No trzymam cię za słowo.
- A teraz chodź idziemy spać. Odprowadzę cię do pokoju. - Lucy wstała i wzięła siostrę na ręce. Mała owinęła rączki wokół jej szyi, aby nie spaść. - Zaraz wracam. - Uśmiechnęła się do Nathana i poszła do pokoju obok. Położyła Loly do łóżka i opatuliła kołdrą. Usiadła obok niej i opowiedziała jej króciutką bajkę, żeby mała zasnęła. Po 15 minutach wstała i na palcach wyszła z pomieszczenia cicho zamykając za sobą drzwi. Westchnęła i wślizgnęła się do swojego pokoju. Zamknęła drzwi na klucz i zachichotała na widok śpiącego Natha. Szybko zasnął, ale nawet rozebrał się do bokserek i przykrył kołdrą. Wsunęła się pod kołdrę obok niego, zgasiła lampkę nocną i wtuliła w jego umięśniony tors. Spojrzała na niego. Przez okno wpadało światło księżyca, które oświetlało pokój i twarz mężczyzny. Taki twardy, a jak śpi wygląda jak dziecko... Niewinne dziecko.

9 komentarzy:

  1. Słodziutko :)
    Piękny rozdział, naprawdę :)
    Zostaję z Tobą dłużej i będę dalej z wielką przyjemnością czytać i komentować, gdyż twoje opowiadanie jest naprawdę wyjatkowe... inne :)
    Takiego, to przyznam, że jeszcze nie czytałam :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wlasnie... a co z jej skuterkiem? Ze tez rodzice nie zrobili zadnej awantury o niego. Moglaby sie pojawic w ktoryms rozdziale kwestia tego skuterka? Prosze....

      Usuń
  2. Oooo jak słodko
    Ale ma nadzieje że jej siostra nic nie powie
    Czekam na NN

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział super :D
    Cieszę się że juz pomiedzy nimi wszystko ok ^^
    Weny zycze i czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  4. POGODZILI SIĘ!! Wiedziałam, że tak będzie. Ta scenka z Loly była słodka :3
    Czekam na nexta, weny x

    OdpowiedzUsuń
  5. ooo ale to słodkie
    nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału
    pozdrawiam i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  6. swietny rozdzial:)
    dobrze ze sie pogodzili i mam nadzieje ze juz nie bedzie takich sytuacji:)
    Lucy jak wyklinala na te buty normalnie nie wyrabialam:D
    oby mala nie wygadala sie bo wtedy to dopiero bedzie zle;p
    mam nadzieje ze juz niedlugo Nathan sie rozwiedzie i bedzie juz normalnie z Lucy:)
    weny duzo zycze i czekam na next;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nominowałam cię do Liebster Award
    http://heartbreak-storry.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń